Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Pierwsze zauroczenie - Lizzy vs Soulmate

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Euverris H'ané
Alabastrowy Moderator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:37, 26 Kwi 2009    Temat postu: Pierwsze zauroczenie - Lizzy vs Soulmate

Lizzy vs Soulmate
Forma: proza
Tematyka: "Pierwsze zauroczenie"
Długość: minimum 4 strony A4, maksimum 6 stron A4; Times New Roman 12
Termin: 25 kwietnia 2009
Wymogi specjalne: obyczajówka; romantyzm z nutką humoru; motyw niezdary; można wpleść własny wiersz


Dla przypomnienia:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Talenty muszą zostać przyznane, niezależnie od tego, czy, zdaniem Rozjemcy, twórca broni zasłużył, czy też nie.






Tekst A
Wystawiłam twarz do słońca, mrucząc z zadowolenia.
Jak na początek kwietnia, pogoda była naprawdę sprzyjająca. Słupki rtęci w termometrach wskazywały już ponad piętnaście stopni, a na przejrzystym, błękitnym niebie nie było ani jednej, choćby najmniejszej chmurki.
Zamknęłam oczy. Ciepłe promienie słońca łagodnie zatrzymywały się na mojej skroni, delikatnie ją muskając. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy moje ciało przeszedł lekki, przyjemny dreszczyk. Czułam się wspaniale.
- Anka? - Usłyszawszy swoje imię, natychmiast się odwróciłam. Zamrugałam lekko, przyzwyczajając oczy do światła i zwróciłam wzrok, na siedzącą obok mnie przyjaciółkę.
Stary, miejski park od dawna był miejscem, w którym uwielbiałyśmy się spotykać. Zniszczona, drewniana ławeczka, na której siadałyśmy prawie codziennie, wysłuchała już tak wiele naszych rozmów i poznała sekretów. Kochałyśmy spędzać tu czas. W zimie rzucając się śnieżkami, w lecie po prostu błogo leniuchując, wygrzewając się na słońcu.
Posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie.
- Co jest?
Dziewczyna odgarnęła dłonią zabłąkane kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
- Nic - mruknęła cicho. - To znaczy... bo Mateusz...
- Mateusz? - powtórzyłam, lekko się irytując. Na miłość boską! Czy nie było już innych tematów do rozmowy?
- No, Mateusz, a co? - zapytała. Widząc jak wzruszyłam ramionami, mrucząc coś niezrozumiałego, wzięła głęboki oddech i jednym tchem powiedziała: - Zaprosił mnie dzisiaj na spacer. Przepraszam, wiem, że miałyśmy iść do tego kina, ale naprawdę nie mogłam odmówić. Sama rozumiesz... on...
Wspaniale! Poczułam jak narasta we mnie złość na chłopaka przyjaciółki. Najzwyczajniej w świecie mi ją zabierał! Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się uspokoić.
- Och, nie ma sprawy – powiedziałam po chwili, z udawaną obojętnością w głosie. Wymusiłam na twarzy lekki uśmiech. - Zawsze możemy pójść w sobotę, prawda?
- W sobotę to akurat nie, bo jest ta głupia impreza u Kaśki, ale...
- Impreza? - przerwałam jej. Nie kryłam zdziwienia. Niemożliwe było, abym nic o jakiejś imprezie nie wiedziała. W szkole i wśród znajomych zawsze byłam duszą towarzystwa. Uwielbiałam się bawić, byłam lubiana. Zapraszano mnie praktycznie wszędzie. - Jaka znowu impreza?
- Ee... - zaczęła niepewnie. Wyczułam w jej głosie zakłopotanie. - Bo to taka impreza... no, tylko dla par.
- Że co? - dopytałam zdenerwowana. Najpierw dowiaduje się, że moja najlepsza przyjaciółka woli spędzać czas ze swoim chłopakiem, niż ze mną, a teraz, na dodatek, okazuje się, że zostałam wykluczona z zabawy tylko dlatego, że nie mam chłopaka. Hm, cudownie! Prychnęłam z niedowierzaniem Co za absurd!
- Wybacz, Gośka, muszę iść – mruknęłam, nagle wstając. Złapałam, wiszącą na oparciu, wiosenna kurtkę i plecak oparty o jedną z metalowych nóżek, na których stała nasza ławka, po czym szybko oddaliłam się, zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć.


Następnego dnia w szkole, chemia dłużyła się niemiłosiernie. Czterdziestopięciominutowa lekcja, o reakcjach chemicznych, w moich oczach, urosła do ogromnych rozmiarów. Spojrzałam na siedzącą obok mnie, w ławce, Gośkę, która zawzięcie skrobała coś na ostatniej stronie zeszytu. Zdziwiłam się. Komu jak komu, ale jej nigdy nie chciało się robić notatek na lekcjach.
Wyciągnęłam szyję, nie zważając na łokieć, którym się zasłaniała. Zobaczyłam kilkadziesiąt starannie wykaligrafowanych serduszek, przebitych strzałą, a pod każdym z podpis „Mateusz”. Parsknęłam śmiechem, zdając sobie sprawę z tego, że to wszystko zabrnęło już za daleko. Czy wszyscy już oszaleli na punkcie chłopaków?! Proszę bardzo, przeszło mi przez myśl, kiedy natrafiłam wzrokiem na trzymających się za ręce, pod ławką, Aśkę i Patryka, też znajdę sobie chłopaka. Mogłabym to zrobić bez najmniejszego wysiłku, choćby z czystej ciekawości. A zresztą, jeśli chłopak miał załatwić sprawę i przywrócić wszystko do porządku, to praktycznie już go miałam. Trzeba było tylko się za nim rozejrzeć.
Omiotłam wzrokiem całą klasę, zatrzymując spojrzenie na każdym kolejnym chłopcu. Większość z nich miała już parę, a żadnych związków rozbijać nie miałam zamiaru. Pozostało dwóch wolnych, klasowych mistrzów matematyki, z ciasno zaciśniętymi krawatami pod samą szyją, w idealnie wyprasowanych koszulach i jeden z najprzystojniejszych, w całej szkole, sportowców. Łamacz damskich serc. Nie, potrzebowałam kogoś zwykłego, przeciętnego, kogoś kto tylko, całkiem nieświadomie, pomoże mi rozwiązać moje problemy, nie oczekując w zamian zbyt wiele. Musiałam rozejrzeć się za kimś spoza klasy. Tyle tylko, że tam, miałam aż za duży wybór.
- Gośka – Trąciłam przyjaciółkę łokciem, pochylając głowę. - Jaki powinien być idealny chłopak?
Dziewczyna westchnęła cicho i nie odrywając wzroku od kartki, na której ciągle przybywało nowych serduszek, rozmarzonym głosem zaczęła:
- Szarmancki, przystojny, romantyczny...
- Okej, okej... - mruknęłam, przerywając jej. - Szarmancki... - powtórzyłam, zamyślając się, po czym z chytrym uśmieszkiem dodałam: - Da się zrobić.


Z klasy wyszłam prawie równo z dzwonkiem. Oparłam się plecami o ścianę, tuż przy wejściu do pracowni chemicznej i przycisnęłam do piersi książki, które obejmowałam ramionami. Główny korytarz, na pierwszym piętrze, łączący ze sobą wszystkie pozostałe, zawsze był najbardziej oblegany przez uczniów. Omiotłam go spojrzeniem, wypatrując kogoś, kto spełniałby moje oczekiwania.
Marcin Wolski z prawniczej, przemknęło mi przez głowę, kiedy natrafiłam wzrokiem na dobrze zbudowanego blondyna, średniego wzrostu. Przystojnego, bardzo przystojnego.
Odetchnęłam głęboko i pewna tego, że się uda, szybkim krokiem, ruszyłam w jego stronę. Zupełnie nieświadomy mojego planu chłopak, kierował się w stronę stołówki. Przyśpieszyłam, zmniejszając dzielącą nas odległość, po czym rozpędziłam się jeszcze bardziej „przypadkowo” uderzając w niego. Zgodnie z planem, upuściłam na ziemię wszystkie trzymane w rękach książki i z udawaną, skruszoną miną, czekałam na jego reakcję.
- Jak łazisz?! - warknął, otrzepując dłonią spodnie, kompletnie zbijając mnie z pantałyku. Jak łażę?! - powtórzyłam w myślach, czując jak narasta we mnie złość. Ty idioto, wygarnęłam mu w myślach, powinieneś grzecznie przeprosić, pozbierać książki i wynagrodzić mi to gorąca czekoladą , w jakiejś przytulnej kafejce! Prychnęłam z niedowierzaniem. Co prawda początek nie był zbyt udany, jednak nie zamierzałam się poddawać. Co prawda już mniej pewna siebie, ale wypatrzyłam sobie kolejną ofiarę.
Siedemnastoletni, rok starszy ode mnie, brat Emilii z plastycznego, czarnowłosy rezerwowy w szkolnej drużyny koszykarskiej. Kamil Czarnecki.
Natychmiast pozbierałam porozrzucane książki i z ochotą ruszyłam w jego stronę. Ponownie się rozpędziłam i z impetem go pchnęłam, wypuszczając z rąk książki. Chłopak lekko się zachwiał, po czy przytrzymując się ściany, odwrócił się i posłał mi rozbawione spojrzenie. Schyliłam się, mając nadzieję, że Kamil okaże się przyzwoity, jeszcze się opamięta i mi pomoże. Niestety, znowu nie przeliczyłam. Parsknął tylko śmiechem i odszedł zostawiając mnie
z przekonaniem, że kulturalni i szarmanccy mężczyźni to już wymarły gatunek.
Pozbierawszy wszystkie książki, wstałam, czując, że mój plan w praktyce nie wygląda, aż tak wspaniale jak w teorii. Nie zdawałam sobie sprawy, że w owych czasach, chłopcy w tym, są aż tak beznadziejni. Wtedy zobaczyłam, wychodzącego z zakrętu Wiktora. Jeśli nie on, to już chyba nikt, pomyślałam i nie zastanawiając się dłużej, natychmiast zerwałam się z miejsca, po czym pobiegłam w jego stronę.
Nagle poczułam silne uderzenie w ramie i tracąc równowagę, upadłam na podłogę. Zdezorientowana, złapałam się za bolącą rękę i jęknęłam wściekle.
- Co jest?
- Cholera, no. - Usłyszałam po chwili męski głos. Zdałam sobie sprawę, że to jego właściciel musiał być sprawcą całego wypadku. Przewrócił mnie na ziemię na środku korytarza! Czy on się dobrze czuje?! - Przepraszam, nie zauważyłem cię – powiedział.
Pokręciłam tylko głową z oburzeniem.
- Nic ci nie jest? - zapytał niepewnie, po czym wyciągnął dłoń w moją stronę, by pomóc mi wstać.
Prychnęłam cicho, jednocześnie w duchu przeklinając chłopaka. Podparłszy się na jednej ręce, wychyliłam głowę i posłałam tęskne spojrzenie Wiktorowi, który był już na drugim końcu korytarza. Kiedy zniknął za zakrętem, westchnęłam i ze zrezygnowaniem na ramiona.
Nagle parsknęłam śmiechem, zdając sobie sprawę z własnej głupoty. Podniosłam wzrok, na stojącego nade mną chłopaka, po czym zaczęłam dokładnie lustrować go spojrzeniem.
Ponad sto siedemdziesiąt pięć centymetrów, przeciętnego, męskiego ciała, przykrytego spraną, jasnozieloną koszulką, nie było szczytem moich marzeń, ale spełniało podstawowe wymagania. I co najważniejsze, było na wyciągniecie ręki. W dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu.
Natychmiast przytomniejąc, chwyciłam jego dłoń i lekko się na niej podpierając, z gracją podniosłam się z podłogi. Uśmiechnęłam się, udając lekkie zakłopotanie.
- Dzięki – mruknęłam, po czym zaczęłam rozcierać sobie rękę, kiedy ból w przedramieniu dał o sobie znać.
Chłopak schylił się, by pozbierać porozrzucane książki. Po chwili podał mi je z uśmiechem. Widząc lekki grymas na mojej twarzy, od razu zapytał:
- Boli?
- Trochę, ale... - urwałam, słysząc, rozbrzmiewający na korytarzu dzwonek. W takiej chwili!
- Wybacz, biologia wzywa – powiedział po chwili.. Z wyrazu jego twarzy odczytałam, że gdyby nie lekcja, to chętnie by jeszcze został. - Jeszcze raz przepraszam – dodał, oddalając się.
- Nie ma sprawy – odpowiedziałam, również odchodząc. Odwracając się, uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam, że prędzej czy później,a le jeszcze się zobaczymy.


- Uff, nareszcie cię złapałem. - Usłyszałam za plecami, gdy po skończonych lekcjach wychodziłam ze szkoły. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka, który godzinę temu staranował mnie na korytarzu. Szybko się pokazał. - Skończyłaś już lekcje? - zapytał.
Kiwnęłam głową, wiedząc już co się szykuje.
- Tak właściwie to Tomek jestem.
- Anka.
Zamyślił się na chwilę, po czym niepewnie zaproponował:
- Może w ramach wynagrodzenia za tamto, dałabyś postawić sobie cole, co? - Chłopak nerwowo podrapał się po głowie, mierzwiąc sobie włosy.
- Właściwie to wolę czekoladę – posłałam mu szeroki uśmiech.
Parsknął śmiechem.
- Czekolada też może być.
Idąc w stronę małej, aczkolwiek bardzo przytulnej kawiarenki, znajdującej się niedaleko szkoły, zaczęliśmy swobodną rozmowę. Gawędziliśmy trochę o szkole, nauczycielach, ostatnio obejrzanych filmach, muzyce. Było całkiem miło, tym bardziej, że tematów do poruszenia nam nie brakowało.
Kiedy dotarliśmy do małego, jasnobrązowego budynku z szyldem o napisie „Coffe Heaven” i weszliśmy do środka, Tomek zamówił dwie gorące czekolady. Atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła. Usiedliśmy, przy stoliku z oknem wychodzącym na park, na miękkich, beżowych kanapach. Wnętrze było bardzo przytulne. Całość utrzymana w kolorystyce kawy z mlekiem. Idealne dopełnienie stanowił delikatny aromat kofeiny, wywodzący się z zaplecza. Szybko się rozluźniłam. Całkiem pochłonęła mnie rozmowa z Tomkiem, która z czasem stawała się coraz przyjemniejsza. O szesnastej zorientowałam się, że w domu czeka mnie masa prac domowych, więc, co prawda niechętnie, przyznałam, że muszę już wracać. Wymieniliśmy się numerami telefonów i komunikatorów internetowych, po czym wspięłam się na palce, by móc dosięgnąć jego twarzy i delikatnie musnęłam jego policzek. Na twarz chłopaka wstąpiło zdziwienie, które po chwili przerodziło się w szczery uśmiech. Podziękował mi za mile spędzone popołudnie i chwilę potem, każde z nas ruszyło w swoją stronę.
Zaskoczona tak wspaniałym obrotem spraw, musiałam przyznać, że wszystko idzie dokładnie po mojej myśli. Nasza znajomość w błyskawicznym tempie podążała do przodu, nabierając odpowiednich kształtów. Czułam się szczęśliwa, mając przy sobie kogoś tak wspaniałego jak on.
Następnego dnia, przed historią, podeszłam, na korytarzu, do Kaśki i zachowując powagę, z wysoko podniesioną głową zapytałam:
- Słyszałam, że w sobotę robisz imprezę, tak?
Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową.
- To o której mam być? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- No wiesz... bo to zabawa tylko dla par – odparła, czerwieniąc się lekko,
- No i? - Posłałam jej pytające spojrzenie. - Muszę wam w końcu przedstawić Tomka.
Wytrzeszczyła na mnie oczy z niedowierzaniem. Widząc jej minę, ledwo opanowałam chęć, wybuchnięcia śmichem.
- Och – wydusiła w końcu. - W takim razem zaczynamy o dziewiętnastej.
Kiwnęłam głową. W tym samym momencie poczułam jak ktoś odciąga mnie za łokieć na bok.
- Tomek? Jaki Tomek?! - Gośka najwyraźniej przysłuchiwała się całej rozmowie.
- No Tomek – odparłam spokojnie, udając głupią.
Dziewczyna groźnie zmrużyła oczy.
- No co? Poznałam go wczoraj i takie tam...
- Ach, dobra, kiedy go zobaczę.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- No, w sobotę. Na imprezie u Kaśki


Dwa dni później, na umówionym spacerze, zapytałam go czy pójdzie ze mną na tę zabawę. Zgodził się bez wahania. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i złapałam go za rękę. Odwzajemnił uścisk. Przez dwie godziny spacerowaliśmy po parku. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Był zabawny, miły, troskliwy. Wprost wymarzony. Powstała między nami nić porozumienia, powoli przeradzająca się w przyjaźń.
Aż nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie sobota. Ubrana w jedną z moich najładniejszych sukienek, wąskie dżinsy i wysokie buty na obcasie, spotkałam się z Tomkiem w umówionym miejscu. Razem, trzymając się za ręce, ruszyliśmy w stronę domu Kaśki.
- Jesteś! - Dziewczyna powitała mnie w progu. Na widok mojego towarzysza, wytrzeszczyła oczy, po chwili się uśmiechając. - Jesteście, znaczy się.
- Cześć – odezwał się chłopak. - Tomek jestem.
- Kaśka. Chodźcie do środku – zaprosiła nas gestem ręki.
Weszliśmy do głównego pokoju, który już był odpowiednio przystrojony. Na półkach i komodzie stały zapalone, waniliowe świeczki. Nad podłogą unosiło się kilkanaście jasnych balonów, a na środku pomieszczenia tańczyło już kilka par w rytm spokojnej, nastrojowej muzyki. Impreza powoli się rozkręcała. Podeszliśmy się ze wszystkim przywitać, gdzie Tomek przedstawiał się wszystkim po kolei. Z westchnieniem oparłam się o ścianę, sięgając po szklankę soku pomarańczowego, który stał na stole. Po chwili poczułam jak ktoś trąca mnie łokciem.
- Cześć – Gośka szeroko się do mnie uśmiechnęła. - Fajny ten Tomek- powiedziała.
- Prawda? - Poczułam, że nie mam ochoty na dalszą rozmowę, więc odnalazłam wzrokiem chłopaka i ciągnąc go za rękaw, ruszyłam na środek pokoju. Z uśmiechem powiesiłam ręce na jego szyi, a on objął mnie w tali. Lekko kołysaliśmy się w rytm muzyki. Chwilę potem chłopak zbliżył swą głowę do mojej i złożył na moich ustach pocałunek. Nasz pierwszy. Poczułam jak silniej przycisnął mnie do siebie i zanurzył dłoń w moich włosach. Oddałam pocałunek. Było naprawdę przyjemnie.
Szkoda tylko, że poza tą drobna przyjemnością, nie poczułam nic. Żadnych motyli w brzuchu, fali gorącego ciepła, żadnej iskry. Nic, co mogłoby zaowocować głębszym uczuciem. Położyłam dłonie na jego ramionach delikatnie go od siebie odsuwając. Wyczuł moje intencje i natychmiast przerwał pocałunek. Spojrzał na mnie pytająco. Spuściłam głowę i czując, że to wszystko nie ma już sensu, nagle wybiegłam z pokoju, udając się w stronę łazienki. Wiedziałam, ze wszyscy na mnie patrzą, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło. Usiadłam na poręczy wanny, kiedy usłyszałam jak ktoś puka w framugę
- Mogę? - zapytał Tomek, po czym lekko uchylił drzwi i wszedł do środka. Usiadł obok i objął mnie ramieniem. - Co jest?
- Nie wiem – odparłam, wtulając się w jego ciepłe ramie. - To wszystko... bez sensu...
Posłał mi pytające spojrzenie.
- Wszystko... - powtórzyłam. - Coś do mnie czujesz, prawda? - Nawet nie musiałam pytać, wiedziałam.
- Tak, to...
- Nic nie mów – przerwałam mu. Westchnęłam, nabierając powietrza do płuc. - Najpierw byłeś mi potrzebny, potem połączyła nas przyjaźń, a kiedy zauważyłam, że nie jestem ci obojętna... nie wiem – mruknęłam. - Ale nie czułam nic.
Poczułam jak przytula mnie mocniej.
- Nie, to nie ma sensu – szepnęłam po chwili, wyślizgując się z jego ramion. Wstałam i udając się do wyjścia, na odchodnym dodałam: - Przepraszam...[/b]


Tekst B
Sala chemiczna była – jak zwykle – idealnie oświetlona i kompletnie zagracona. Po raz… nie pierwszy, tak, nie pierwszy raz spóźniłam się na dodatkowe zajęcia laboratoryjne. Pan Malicki zaszczycił mnie zniesmaczonym spojrzeniem spod gęstych, siwiejących brwi.
- Autobus. Autobus się spóźnił.
- Tak, tak. Siadaj. Ciepło się zrobiło i teraz wszystkie się rozglądacie za tymi czubami.
Uśmiechnęłam się niemrawo i spłonęłam dziewiczym rumieńcem. Dziewczyny już mieszały jakieś bezbarwne substancje, co chwila zapisując coś na pojedynczych kartkach. Anita ze świstem wypuściła powietrze z ust, obserwując gęstą czarną pianę wylewającą się z probówki na drewniany blat podstawki. Ostry zapach soli metalu wdarł się do moich nozdrzy. Na nieszczęście udało jej się nie wysadzić szkoły.
Niewysoka, szczupła brunetka o lekko skośnych oczach, trzęsącymi się rękami poprawiła włosy w kucyku i, już spokojniejsza, zajęła się następnym roztworem.
– Co robimy? – zagadnęłam, stojąc w odpowiedniej odległości od jej stanowiska.
– Mieszamy roztwory. Weź sobie dwadzieścia próbówek i napełnij tymi kwasami i zasadami – wskazała palcem na kilka litrowych słoików. – Potem patrz na tablice rozpuszczalności, Kaśka ma, i mieszaj, tak, żeby wytracił się osad.
Pokiwałam głową i szybko przygotowałam swoje stanowisko. Znowu brakowało mi wszystkiego. To próbówek, to substancji, to znów probówek… Uwijając się pomiędzy stanowiskami i obserwując dziewczyny, podbierałam im puste próbówki i słoje ze żrącymi kwasami, bo to tych wciąż nie miałam. Czas gonił, a ja – jak zwykle – byłam daleko w tyle.
Gdy już w końcu wszystko zgromadziłam i wykonałam większość mieszanin, poprawiłam rękawiczki, po czym zaczęłam spisywać wzory i reakcje.
– Wodorotlenek miedzi…
Idealną harmonię naszych szeptów, śmiechów i chichotów zburzył głośny skrzyp zardzewiałych zawiasów w drzwiach do pracowni. Najwidoczniej, ktoś nieobyty próbował dostać się do klasy.
Najpierw przeszła przez próg noga w granatowych dżinsach. Obserwowałyśmy ją wszystkie z niemałym zaciekawieniem, ponieważ należała ona do… osobnika płci męskiej! Później już całe ciało wyłoniło się zza ściany. W skupieniu, przez gęste opary chemicznych substancji i z dreszczykiem ekscytacji biegającym po plecach, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, przyglądałyśmy się temuż obiektowi. Dariusz Jakubowski, świetny rozgrywający ze szkolnej drużyny siatkarskiej, uczeń z równoległej klasy „D”, zwanej potocznie ogólnej i mój kolega z gimnazjum, z zabójczym uśmiechem na ustach – kryjącym wręcz perfekcyjnie niemałe zmieszanie po ujrzeniu przed sobą naszego staruszka od chemii – grzecznie ukłonił się i bez zająknięcia powiedział:
– Dzień dobry. Czy mógłbym poprosić Izę na chwilę?
Podniosłam zdziwiony wzrok znad mojego lazurowego roztworu i głupio się uśmiechnęłam. Profesor oczywiście zgodził się. A jakżeby inaczej, kiedy Darek się tak szeroko uśmiechał? Oczywiście bąknął pod nosem jeszcze: „Ach te czuby…”, ale kolega na szczęście tego nie słyszał. Szybko i niezgrabnie wyminęłam wszystkie ławki i, żegnana zaciekawionymi spojrzeniami dziewcząt, które teraz rozmawiały między sobą, zamknęłam z trzaskiem drzwi.
– Cześć Darek – zaczęłam swobodnie, znając dalszy przebieg rozmowy i będąc na niego w stu procentach przygotowana.
– Wiesz Iza… - chłopak był wyraźnie zmieszany. Nie dziwiło mnie to za bardzo. Prosił mnie o zadanie trzeci raz w tym tygodniu – a podobno byliśmy w dwóch, różnych klasach. Uwzględnijmy przy tym, że była dopiero środa. Środa.
– Wiem, niemiecki czy angielski?
Milczał przez chwilę, a na jego apollińskim czole pojawiły się wklęsłe pasma, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Machnął nieznacznie ręką, odpędzając od siebie jakąś nieprzyjemną myśl i w końcu wydusił z siebie, że tym razem to już w ogóle kosmos - geografia. Trochę mnie jednak dziwił swoim zachowaniem. Znałam go już trzy lata i mogłam spodziewać się różnych odruchów z jego strony. Jednak dzisiejszym zakłopotaniem przebił wszystkie wcześniejsze. Czyżby jakieś większe wypracowanie?
Był normalny - niektórych dziwi, że człowieka można określać mianem „normalny”, gdy nie jest on w psychiatryku. Znał granice, których nigdy nie przekraczał. Wiedział, że nie jestem maszyną, mam swoje życie i za pomoc, jaką mu okazywałam, gdy tylko mogłam, powinien mnie na rękach nosić, bo ratowałam go nie raz, ale dziś… Dziś był wyjątkowo, naprawdę wyjątkowo subtelny. Nieco zaniepokojony czekał na moją reakcję.
– Nie teraz – odrzekłam uśmiechając się od ucha do ucha, by rozrzedzić nieco zgęstniałą atmosferę. Wpatrywał się we mnie jak ciele w malowane wrota.
– Ach, no tak. Pewnie, że nie teraz. To na poniedziałek.
– I już dziś przyszedłeś mnie prosić? – Nie kryjąc zdziwienia, roześmiałam się. Nieuczesane, niepokorne kosmyki spadły mi na oczy. Zakryłam dłonią usta, aby ukryć szeroki, prześmiewczy uśmiech. – Żartujesz sobie?
– Nie. Po prostu jutro jadę na wycieczkę, wracam w sobotę rano, a po południu mecz, na którym pewnie bym cię nie złapał. Prawda?
– Niezbadane są wyroki boskie. O osiemnastej, tak? Wtedy ci przyniosę to zadanie, bo też mamy je zrobić. Następnym razem przyjdź na przerwie, dobra?
– Okej – odpowiedział z ulgą wypisaną na całej twarzy. Mruknął coś do siebie, rzucił mi szybko: „pa”, i zniknął za ścianą.
Zachowałaś spokój, nie dałaś po sobie poznać, że ci się podoba. Brawo Iza, punkt dla ciebie.
Wróciłam do sali jakby nigdy nic, jednakże nie dało się ukryć, że byłam lekko zarumieniona. Na korytarzu Darek tego nie widział, ale tu, przy tych wszystkich lampach… skierowanych w moją stronę! Przełknęłam ślinę i szybko znalazłam się przy swoich notatkach.
– A…!
Przez nieuwagę jeden z moich roztworów nie znalazł się w statywie, a na podłodze. Szybko rzuciłam się w stronę torby, gdzie miałam chusteczki i całym opakowaniem zakryłam plamę. Profesor na szczęście był zajęty naszą prymuską.
– Cholera.
– Co się stało? – zainteresował się nagle chemik, zmierzając w moją stronę.
– A… psik! Chyba będę piła – wymyśliłam na poczekaniu i udałam, że wyrzucam jedną z chusteczek do kosza. Chemik cofnął się w stronę Kaśki i jej tabeli rozpuszczalności.
– A broń cię panie Boże! – wykrzyknął, po czym pokiwał z politowaniem głową. Spojrzałam ukradkiem na parkiet. Po roztworze została „nieco” jaśniejsza plama na parkiecie…

Na dworze było nadspodziewanie gorąco, jak na pierwsze dni kalendarzowej wiosny. Spociłam się jak bóbr. Bluzka na ramiączkach wręcz przykleiła się do mnie, a plecak na pewno pozostawił na moich łopatkach dużą, mokrą plamę. Czułam to. Tego dnia wszystko wydawało mi się mokre – może to przez tę plamę wypaloną w parkiecie pracowni chemicznej? Gryzło mnie sumienie. Na przystanku nie było nikogo, kto mógłby zagłuszyć moje myśli samobójcze.
– Zawsze muszę coś zepsuć.
Ze zgrozą w oczach spojrzałam na moje uda, które to poruszały się tak niezgrabnie, fałdki na brzuchu, które wprawiały mnie w podły nastrój i niezdarne, wielkie ręce, nieskore do pracy. Znów opadły mi na oczy wypłowiałe kosmyki moich sianowatych włosów. Czemu Bartek i Darek również mają jasne włosy?
Zawsze, gdy byłam sama, nachodziły mnie takie filozoficzno-egzystencjalne pytania bez jasnej odpowiedzi. Ale skupmy się na temacie głównym: dlaczego Bartek (moja pierwsza miłość) i Darek (moja któraś z kolei, tymczasowa miłość) są do siebie tacy podobni? Czyż to nie ciekawe? A może zapisano mi w genach pociąg do blondynów?
Coraz głośniej krzyczą wyblakłe uczucia.
Mocne i wzniosłe, drapieżne. Beztroskie.
Jak balon nabuzowany pęka od ukłucia.
Czuję duszności, serce spieczone woskiem.
Ach… moje pierwsze prawdziwe zauroczenie.

Bartek pracował u mojego taty w tartaku. Układał drzewo, czasem próbował coś zdziałać na maszynach, często pomagał przy pakowaniu klepek do transportu. A ja? Ja oczywiście też pomagałam – zachichotałam w myślach jak prawdziwa blondynka śmiejąca się do sera. Rozmawiałam z nim dużo, żartowałam, starałam się być normalna i… chyba nawet mi wychodziło. Nie flirtowałam z nim, bałam się tego i choćby myśl o tym, że odkryłby moje uczucie do niego, mnie paraliżowała bardziej niż jad pająka przed kopulacją z pajęczycą – ach! Cztery biologie w tygodniu równają się trwałemu urazowi na umyśle! I jak ja mam znaleźć sobie męża, co? Ale wtedy nie byłam jeszcze taka pokręcona.
Z lubością obserwowałam jego przyjazd na granatowo-żółtym góralu. Jak zsiadał z roweru, zagadywał innych pracowników. Pamiętam, że wieczorami jego twarz pojawiała się przed moimi oczami. Jego śmiech… słyszałam jego głos. Wyobrażałam go sobie leżącego na mojej pościeli - przytulał się do mnie, ogrzewał mnie swoim ciałem.
Umiera, och! A niech cię diabli! Żeby tak było.
Chłód rozsądku nagły zmroził wrzątek wspomnień.
Aby tak właśnie me cierpienie się skończyło!
Tego pragnę, tego żądam, doń dziś dążę.
Tak bardzo chciałabym teraz zapomnieć, zapomnieć o wszystkim – nawet tym, co było dobre. Jak można zakochiwać się w facecie o cztery lata starszym? Przecież to już zakrawa na pedofilię i inne schorzenia mózgu. Ale wtedy miałam lat trzynaście, a to zdecydowanie głupi wiek.
Pląsałam za nim jak cień. Może nie dosłownie, ale gdzie się pojawiał, mój wzrok podążał natychmiast za nim. Wszędzie nasłuchiwałam, czy ktoś o nim nie mówi. Wszędzie wyczuwałam jego - choćby duchową, jeśli nie namacalną - obecność.
Odejdź prędko i zakusy potęg wielkich schowaj.
Słodkie myśli, czułe słówka, piękne kopertówki.
W każdej złoto... Nim mnie na kolana powal!
Tylko spróbuj, a uduszę jak nieczuła swoje smutki.
Dopiero niedawno zauważyłam, że piszę o nim wiersze… po tylu pięknych latach, kiedy wydawało mi się, że już zapomniałam, że pogodziłam się z tym, że on ma dziewczynę i już planuje z nią na poważnie swoją przyszłość. Teraz, kiedy myślałam, że nowy obiekt westchnień całkowicie pochłonął moje myśli.
Byłeś kiedyś, byłeś kiedyś mi kompanem.
Na porządku dziennym było dla mnie drwić.
Głos z sumienia był na twoje zawołanie.
Wnet zniknąłeś, gdy pojawił się ów imć.
Gorycz. Gorycz - bo jak to inaczej nazwać? Dlaczego ja? Dlaczego wtedy on musiał się odezwać, dlaczego mam tak głupiego brata? Dlaczego jestem największym pechowcem po tej stronie kuli ziemskiej i ustępuję miejsca jedynie Jasiowi Fasoli?
- Wiesz Bartek, że Iza mówiła mamie, że się w tobie zakochała.
Zamurowało mnie, z gardła wydobył się jedynie głupi chichot. Zrobiło mi się gorąco i poczułam czerwień na policzkach. Czułam, że ziemia się pode mną nie zapada!
– Kuba nie pleć głupstw, nie zmyślaj.
Akurat wychodziliśmy z kościoła, jako jedni z ostatnich. Czy wspomniałam o tym, że czasami trafiałam na niego i tam? Nie? No to teraz wszystko już jest jasne. Nie odstępowałam go na krok, jak jakiś, kurna, pies.
Po tym wydarzeniu nie odzywał się już do mnie. Pracy u ojca brakowało, unikał mnie jak tylko mógł. Nie mówił mi nawet głupiego „cześć”. Przeszedł do konkurencji, cham jeden.
Niemoc, drogi, cię spętała jak te więzy.
Które teraz nie jest łatwo znosić mi.
To przez ciebie wpadłam w boskie tarapaty.
Teraz za oszustwo to okrutne gnij.
Po jakimś czasie rzecz jasna wrócił, tamten zakład przechodził spory kryzys. Znowu zaczął mówić „cześć”, czasem zagadywać. Jednakże nie byłam już taka skora do rozmów. Pomiędzy nami wyrosła gruba ściana lodu. Nie do przebicia. Byłam zbyt dumna, by choćby udawać, że to wszystko po mnie spłynęło. Znienawidziłam go.
Śmiejesz się, rechoczesz jakby na jarmarku.
Zlot kumoszek, armia hien i gęsty deszcz.
Wydawałeś mi się innym, mój kochanku.
Siedem nieszczęść to przy tobie luster brzęk.
W tym roku spotkałam go w kościele. Był w straży przygrobnej, cały czas stał tuż przede mną. Nasze spojrzenia ciągle się mijały. Zdarzało się, że na twarz którejś ze stron wypłynął spontaniczny uśmiech. Zachowywaliśmy się jak dzieci z podstawówki. Wszystko do mnie powróciło, wszystkie dobre chwile i… nadzieja. Poczułam, że nie na darmo mówi się o wiośnie, jako porze roku zakochanych. Coś w tym musiało być. Opętała mnie jakaś szaleńcza myśl powrotu do dawnych uczuć i dzika ochota rozmowy z nim, chęć podarowania mu drugiej szansy.
Pierwszy raz w życiu wiosna była dla mnie najwspanialszą porą roku, najcudowniejszym zjawiskiem. Dodawała mi otuchy. Pozwalała myśleć, że nawet ktoś taki jak ja, może być kiedyś szczęśliwie zakochanym człowiekiem z perspektywami. Tak bardzo chciałam w to wierzyć. Wyszłam z kościoła i… zobaczyłam jego dziewczynę, czekającą na niego. Odwróciłam wzrok i tak zamknęłam rozdział pod tytułem: pierwsza miłość.

Zza łysych drzew wychynęło słońce. Spojrzałam na swoje brudne adidasy i wytarte końcówki dżinsów. Czy ja naprawdę jestem taka beznadziejna? Na moje pytanie odpowiedziała natrętna cisza. Kto normalny o tej porze siedzi na przystanku, czekając na autobus? Wszyscy normalni ludzie siedzą w parkach i na deptakach, rozkoszując się cudowną pogodą. Poszukują wrażeń. Nie zamykają się na ludzi, ba!, oni nawet szukają swoich połówek. A ja? Gapię się od piętnastu minut w chodnik. I jaki z tego wniosek?
Chyba żaden. Czekam na sobotę.
Pierwsze miłości są do bani.



Pojedynek uważa się za otwarty, a Wy na jego ocenienie macie czas do dziesiątego dnia piątego miesiąca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Scatty_Rikki




Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:25, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł:
A: 2,5
B: 2,5
Żaden pomysł mnie nie zaskoczył, oba były przewidywalne i z lakka nudne. I nie lubię wwaklania lekcji chemii jak chce się pisać o miłości. Toż to takie oczywiste!

Styl: W sumie podobne, niczym się moim zdaniem żadnej nie wyróżniał. Powiem szczerze, że nie mam dziś sił do szukania błędów.
A: 2,25
B: 2,75

Realizacja tematu:
A: 0
B: 1
Po pierwsze w punkcie A nie było motywu niezdary, po drugie to nie było ,,pierwsze zauroczenie'' tylko ,,musze znaleść chłopaka aby pójść na imprezę''.

Ogólne wrażenie:
A: 2
B: 2
Po całym dniu nauki człowiekowi wszystko się podoba

Razem:
A: 6,75
B: 8,25


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
BBy




Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:36, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Ok. Zaczynamy.

Teksty nie powalają na kolana. Przyjemnie się czyta, ale... No właśnie. Sa jakies ale.

RT
A:0,25
B:0,75

Mało było pierwszego zauroczenia w A. I nie było motywu i wiersza.

S
A:3
B:2

W A mało humoru, ale styl podobał mi się bardziej. Jakos tak. B był zabawny, ale gryzły mnie niestosowności słowne.

P
A: 2
B: 3
Chłopak na siłę? Zaleciało natrętnością i amerykańską beletrystyką. Urgh.

OW
A: W sumie, podobał mi się styl, ale pomysł i reszta lezą i kwiczą
Więc 2
B: Ot, takie sobie było i jest, czyta się dobrze, ale coś tez nie zachwyca.
Także 2

Suma:
A:7,25
B:7,75


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:40, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł
Tekst A: 1
Tekst B: 4

Pomysł w Tekście A nie raził oryginalnością (niejedna już była historia o dziewczynie, która w pewnym momencie chce mieć chłopaka na siłę), a w dodatku odniosłam wrażenie, że jest bardzo naiwny.
Z kolei Tekst B... Podoba mi się zagranie, aby najpierw pokazać jednego faceta i od niego przejść do tematu pierwszego zauroczenia. W dodatku naprawdę pokazuje to pierwsze zauroczenie. Takowe się przeżywa, jak się ma jakieś 12-13 lat, czasem nawet wcześniej, a nie 16, jak próbowała mi wmówić autorka Tekstu A. Mając lat 16 na swoim koncie miałam już z 50 zauroczeń, większych i mniejszych, silniejszych i słabszych, dłuższych i krótszych.

Styl
Tekst A: 1.5
Tekst B: 3.5

W Tekście A przeszkadzały mi błędy. I, jeśli mogę to tak ująć, naiwność narratorki. Niby ma lat szesnaście, ale momentami miałam wrażenie, że mówi jak dwunastolatka.
W Tekście B jedyne, co mi się nie podobało, to że wiersz nie był wyróżniony spośród reszty tekstu (wina autorki czy moderatorki - nie wiem). Ani kursywy, ani wyśrodkowania, ani odstępów... Bo pomijając to, styl bardzo mi się podobał! Niewymuszony i lekki, w dodatku główna bohaterka jakoś tak automatycznie skojarzyła mi się z pewną Izą, którą ja znam! ^_^

Realizacja tematu
Tekst A: 0
Tekst B: 1

Dokładnie tak. Nie widzę ani grama zauroczenia w Tekście A - lepszym tytułem dla niego byłoby "Pierwszy chłopak", nie "Pierwsze zauroczenie". I nie widzę niezdary w Tekście A.

Ogólne wrażenia
Tekst A: 0
Tekst B: 4

Krótko i na temat: Tekst A nie podobał mi się wcale. Jak dla mnie był naiwny, mało oryginalny i kiepsko wykonany. Tekst B był napisany porządnie, miał ciekawszy pomysł (mówię tu o przejściu do pierwszego zauroczenia poprzez to "któreś z kolei") i autorce udało się wzbudzić we mnie jakieś emocje (uśmiech, zrozumienie, dzielone rumieńce). Nie mówię, że jest wielki, bo sam w sobie nie jest, ale w porównaniu z Tekstem A wychodzi o całe trzy nieba lepiej! Nic dodać, nic ująć.

Podliczenie
Tekst A: 2.5
Tekst B: 12.5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chiyo dnia Nie 18:42, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Minka




Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zahajki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:47, 02 Maj 2009    Temat postu:

Hm... W sumie to podobała mi się bardziej historia A. Była... prawdziwsza, bo wiele osób szuka kogoś tylko po to, aby wykorzystać. Choć, jak Chiyo zaznaczyła, nie było to dość oryginalne, ale pomińmy. Mimo tego, że jako tako mnie urzekł tekst, niestety, był on niezgodny z tematem. Nie było tam Pierwszego zauroczenia, tylko wykorzystanie człowieka z czystą premedytacją. Ot, dziewczyna, która nie dorosła do miłości. Tekst B też nie był taki... najlepszy. Mimo, że było tam wiele wplecionych wierszy, tekst nie był też oryginalniejszy. Dziewczyna zagubiona, dzika, nieudana pierwsza miłość, małe wyrzuty sumienia. Wspomnienia. Mhm, tylko, że właśnie B był zgodny z tematem. Podobał mi się opis lekcji. Podobał mi się wątek z chłopakiem. Tylko zbyt... mało udoskonalone opisy. Takie... niebezpieczne stawianie wyrazów, jakby na granicy, jakbyś się bała, że nie wyjdą.

Pomysł

A: 2,5
B: 2,5

Styl
A: 3
B: 2

Realizacja tematu
A: 0
B: 1

Ogólne wrażenie

A: 1,5
B: 2,5

REASUMUJĄC:

A: 7
B: 8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Astrum




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szlak Stampede
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:23, 04 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł:
A: 2
B: 3
Temat ogólnie jest taki, że trudno wymyślić coś naprawdę oryginalnego. Na ten temat było chyba już wszystko, obojętnie, czy na blogach, w amerykańskich filmach, czy prawdziwym życiu. Jednak w tekście B pojawiły się motywy świeższe i ciekawsze niż w A.

Styl:
A: 2,5
B: 2,5
Punkty przyznaję po równo. Sama nie dopatrzyłam się jakichś różnic w stylach, więc...

Realizacja tematu:
A: 0
B: 1
W A zauroczenie było, ale ze strony Tomka. I czy pierwsze? Nawet jeśli, to chyba chodziło o pierwsze zauroczenie Anki, a nie o chęć pokazania innym, że ona też potrafi sobie znaleźć chłopaka.

Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 2,5

Razem:
A: 6
B: 9


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:36, 04 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł:
A. 1,5
B. 3,5

Żaden z pomysłów mnie nie zachwycił, ale cóż... temat szczerze powiedziawszy nie daje zbyt dużego pola popisu, Akurat w tym temacie chyba wszystkie pomysły zostały wyczerpane^^
No cóż... i z jedną, i z drugą historią, gdzieś tam się spotkałam, jednak bardziej przypadł mi do gustu pomysł B, dlatego że autorka ładnie przeskoczyła z obecnego obiektu westchnień do tego pierwszego lubego. I tutaj muszę przyznać rację Chiyo, że pierwszych zauroczeń nie przeżywa się mając lat 16, a mówi to osoba, która kochliwa nie jest. Przecież zauroczenie to nie miłość. Zauroczenie może trwać nawet tylko tydzień.

Styl:
A. 1,5
B. 3,5

W tekście A raziły mnie głównie błędy. Do tekstu B wpleciono wiersz, co też przyczyniło się do podwyższenia 'oceny'. Ogólnie styl bardziej rzypadł mi do gustu.

Realizacja tematu:
A. 0,2
B. 0,8

Na początku nie wiedziałam, jak potraktować tę kategorię, bo w końcu w tekście A o zauroczeniu (a przynajmniej ze strony głównej bohaterki) nie mogło być mowy. Do końca miałam naiwną nadzieję, że
a) zjawi się pan rycerz na białym koniu (eee... no, albo książę^^)
b) nagle Ankę olśni i zakocha się w tym Tomku.
Ale cóż... otraktuję to, jako że zauroczenie było ze strony Tomka (ciekawe tylko, czy pierwsze)

Ogólne wrażenie:
A. 1,5
B. 2,5

Wszystko co wyżej. Całokształt sprawił, że bardziej spodobał mi się tekst B, chociaż przyznam, że żaden z prezentowanych utworów mnie nie zachwycił. Może, gdyby autorka tekstu A opisała nieco inną historię wyszłoby lepiej?

R a z e m:

A. 4,7
B. 10,3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ivet




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:11, 07 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł
Pomysły były średnio ciekawe, ale sam temat nie dawał zbyt wielkiego popisu. Osobiście miałam nadzieję na pewien konkretny wątek, ale nie pojawił się w żadnej z prac. Cóż... Zastanawiałam się trochę i jednak muszę stwierdzić, że żaden nie przeważył.
A: 2,5
B: 2,5


Styl
I tu też mam dylemat. W pierwszym tekście podobały mi się nieudane próby "wpadania" na szkolnych chłopaków. Były zabawne i - w pewien sposób - rozczulające. Niestety, w pewnym miejscach tekst był nieco sztuczny i oklepany. No i ten koniec...
Tekst B na początku przypadł mi do gustu. Lekcja chemii (zauważył ktoś, że przykładowe nudne lekcje zawsze dzieją się na chemii...?), próbówki (matko jedyna), zabawna Iza, Darek proszący o geografię... Potem skok i poznajemy jakiegoś Bartka, a o pierwszym ani słowa. Trochę zagmatwane to wyszło. Mimo wszystko pomysł tekstu B przeważył. Ach, ten subiektywizm...
A: 2
B: 3


Realizacja tematu
Zrealizowano, taak.
A: 0,5
B: 0,5


Ogólne wrażenie
Pojęcia nie mam, co bardziej mi odpowiadało. Tekst A miał ciekawy początek, potem wszystko poleciało za szybko i za słodko. Super chłopak, zaproszenie na imprezę, pocałunek a nagle bum "Przepraszam, nie umiem" i koniec.
Z kolei B był nieco mniej dynamiczny. I mając nadzieję na jakieś głębsze zainteresowanie ze strony Darka, straciłam wiarę w ludzi, zaczynając czytać o Bartku.
Ranyrany...
A: 1, 75
B: 2, 25


Razem
A: 6, 25
B: 7, 75


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ivet dnia Czw 21:09, 07 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Soulmate




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bieszczady
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:47, 07 Maj 2009    Temat postu:

Ivet, z Twoimi punktami jest coś nie tak. W pomyśle jest do przydzielenia 5 punktów, więc sumując ma wychodzić razem 15.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ivet




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:10, 07 Maj 2009    Temat postu:

Tak to już jest, jak wydaje Ci się, że gdzieś powinno być cztery talenty zamiast pięciu... :D Przepraszam i dziękuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Marit




Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:06, 10 Maj 2009    Temat postu:

- Pomysł
Tekst A: 2
Tekst B: 3
W tekście B zgrabnie wplecione wspomnienie o owej pierwszej miłości, w A właściwie w ogóle tego nie było. Chyba, że to miłość Tomka miała być tą pierwszą, ale o tym też nie wspomniałaś/
- Styl
Tekst A: 1.5
Tekst B: 3.5
W pierwszym tekście trochę błędów, w dodatku ostatnia część, że tak to nazwę, ta na imprezie jakaś taka...wymuszona, miałam ochotę po prostu "przebiec po niej wzrokiem". Tekst B czytało się lekko i przyjemnie, motyw wiersza też bardzo tu pasuje
- Realizacja tematu
Tekst A:
0.2
Tekst B: 0.8
Po pierwsze nie było motywu niezdary, chyba ze to miało nim być "przypadkowe" wpadanie na ludzi. W dodatku nic nie widziałam z pierwszego zauroczenia.
- Ogólne wrażenie
Tekst A:
1.5
Tekst B: 2.5
Niby oba mi się podobały, w A było więcej akcji, czyli to, co lubię, w B autorka postawiła na przemyślenia, ale to jednak B czytało mi się lepiej.

Razem:
Tekst A: 5.2
Tekst B: 9.8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Euverris H'ané
Alabastrowy Moderator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:29, 11 Maj 2009    Temat postu:


A: 45,65 punktu
B: 74,35 punktu

Gratulacje dla Soulmate!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin