Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Podróż do Chin - Lena. vs Firiel

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:29, 24 Paź 2009    Temat postu: Podróż do Chin - Lena. vs Firiel

Pojedynek zaległy, oryginalnie znajdujący się w dłoniach Rieen. Przejąwszy jej obowiązki, niezwłocznie zabrałam się za opublikowanie tego pojedynku.


Lena. vs Firiel
forma - proza
tematyka - "Podróż do Chin"
długość - maksimum 4 strony A4
termin - 20 czerwca 2009
wymogi specjalne - historia oparta na realizmie.

Dla przypomnienia:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Talenty muszą zostać przyznane, niezależnie od tego, czy, zdaniem Rozjemcy, twórca broni zasłużył, czy też nie.






Tekst A
Jedną z moich licznych wad jest chyba krnąbność w stosunku do pracodawców - przynajmniej tak gdzieś usłyszałem. Dyrektor siedział naprzeciwko mnie i nerowowo szarpał w rękach chustkę do nosa. I mówił, i to dużo: o tym, jak bardzo go zawiodłem, jak to mam jego teatr w nosie i że chyba zamierzam go posłać z torbami.
Wyłączyłem się, ze stoickim spokojem wypalając papierosa. Wywali mnie? Wywali, nie wywali, co za różnica. Pogrążyłem się we własnych myślach, a już po dwudziestu minutach wyszedłem z biura wolny, szczęśliwy i z odprawą w kieszeni. Bądź co bądź - pocieszałem się w duchu - pisanie sztuk dla podrzędnego teatru nie jest niczym wielkim. Tak samo było z dwudziestoma innymi pracami, których się imałem - krótkim epizodem malarza pokojowewgo, taksówkarza, ogrodnika w ogrodach królewskich; chwalebną, acz krótką historią urzędnika z London Stock Exchange i wielu innych.

*

Traf chciał, że niedługo po moim wydaleniu spotkałem starego przyjaciela z dzieciństwa. Do tego Ralph zaproponował mi pracę - szukał współpracowników.
- Niedługo wyruszam w podróż - powiedział, a na pytanie, dokąd, nie chciał mi na razie odpowiedzieć.
- Czy to tajemnica? Czy może uważasz mnie za niegodnego zaufania? - spytałem z gniewem i zaraz przeraziłem się, że mogłem go obrazić.
Ale Ralph wcale się nie obruszył na tę zniewagę.
- Chętnie bym ci powiedział, tylko że jeszcze nie wiem, dokąd wyruszymy - zaśmiał się. - Najprawdopodobniej do Ameryki, ale to zależy, jaki nam się trafi towar do przewiezienia.
Pełen radosnych wizji przyszłości zdążyłem w ciągu niespełna tygodnia przehulać moją odprawę. Bawiłem się na salonach, udając wielkiego pana; a ile taki bogacz wydaje, każdy wie doskonale. Po jakimś czasie gorączkowo zacząłem wypytywać Ralpha, kiedy wyjedziemy - bo przeraziła mnie wizja skrajnej nędzy.
- Jeszcze nie teraz - odpowiadał, za każdym razem z pewną dozą niechęci. Zacząłem podejrzewać, że chce zrezygnować z planów i jeszcze bardziej go naciskałem, pewien, że moje starania odniosą rezultat.

I choć to niewiarygodne, stało się! Niedowierzając własnym oczom pojawiłem się w porcie, by już niebawem stanąć na pokładzie wielkiego żaglowca. Byłem nim zachwycony: jego smukłą sylwetką, pięknem detali, majestatycznymi żaglami - choć miałem wrażenie, że kapitan najchętniej by splunął na pokład ze złości.
- To kliper - rzucił, jakby to wyjaśniało wszystko. Jednak gdy zobaczył moją minę, ciągnął dalej: - Niedawno skończyli budowę Kanału Sueskiego. Żeby dotrzeć do Indii, a potem do Chin, moglibyśmy przepłynąć kanałem i skrócić drogę, ale są tam niekorzystne wiatry dla tego statku. Podsumowując - rzekł kapitan, klepiąc mnie w ramię - jedziesz do Chin przez pół świata, okrążając Afrykę.
- Ttto... to my płyniemy do Chin?! - zapytałem, przerażony. - Ja myślałem, że tylko do Ameryki!
Kapitan zaśmiał się rubasznie, widząc moją panikę.
- Dobre sobie, ho ho ho! Chłopcze, takim statkiem nie pływa się do Ameryki! Czy wiesz, co przewozimy? - spytał konspiracyjnie, nachylając się w moją stronę.
Pokręciłem przecząco głową.
- Opium, całe worki opium - szepnął. - Wielka Brytania ma z tego niemałe korzyści, Chińczycy płacą nam srebrem za choćby garść tego proszku.
- Czyli jedziemy zawieźć opium? - zapytałem.
- Tak, między innymi - rzekł kapitan. - W drodze powrotnej załadujemy jeszcze herbatę w Indiach.

Wciąż lekko roztrzęsiony odszukałem Ralpha na pokładzie, który jako jeden z organizatorów podróży sprawdzał gotowość statku. Uśmiechał się zadowolony od ucha do ucha.
- Szkoda, że nie dowiedziałem się od ciebie, że płyniemy do Chin - powiedziałem z wyrzutem.
- A co to za różnica, dokąd? - rzucił niedbale. - Prawdopodobieństwo, że zostaniesz zabity w Ameryce jest takie samo, jak twoja śmierć w Azji.
Niepocieszony po usłyszeniu takiej odpowiedzi chwilę rozważałem, czy zdecydować się na podróż. Jednak w końcu zwyciężył zdrowy rozsądek i myśl, że pieniądze szybko znikają, a to jedyna okazja zarobku. A jeśli nawet wyjdę z tego bez grosza, mogę liczyć na kilkumiesięczne życie na czyjś koszt. Ale czy to wszystko - moje poświęcenie, uległość - nie okażą mi się za drogie w pewnym momencie? Wtedy nie wiedziałem.

*

Pierwszy raz w życiu znalazłem się na środku oceanu. Woda otaczała mnie z każdej strony, nie było od niej ucieczki, a horyzont już dawno znikł mi sprzed oczu. Każdego ranka lubiłem z dziobu statku patrzeć w przestrzeń (być może miałem nadzieję, że magicznym zrządzeniem losu natrafię na ląd podobny do Anglii?). Mijały dni, tygodnie, miesiące, zmieniały się wiatry i pogoda. Jak bardzo zdziwił mnie fakt, że powietrze nagle zrobiło się tak gorące, że spiekło mi skórę, a jakiś czas później, równie niespodzianie, ochłodziło się. A potem znowu ocieplało!
Do pewnego momentu próbowałem liczyć dni, a nawet pisać dziennik okrętowy, ale koniec końców dopadło mnie znużenie i lenistwo. Nic z tych okropnych chorób, o których opowiadają starzy żeglarze - nie szkorbut, ospa, ani cholera, jedynie znudziła nas wszystkich szara rzeczywistość.

*

Gdy pewnego dnia ktoś krzyknął: Ląd! Widzę Chiny!, nie podskoczyłem z radości. Czułem się strasznie zmęczony, mimo że niczego szczególnego nie robiłem. Nie wiedziałem też, czy mam ochotę zobaczyć obcą kulturę - ja, wychowywany w duchu poszanowania Wielkiej Brytani i nienawiści dla "barbarzyńców". Gdy wyobraziłem sobie setki mężczyzn o skośnych oczach, którzy krzyczą, opętani opium, ogarnęła mnie tęsknota do ojczyzny. Wtedy też mogłem z czystym sumieniem powiedzieć, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a praca poszukiwacza przygód na Dalekim Wschodzie została przeze mnie z czystym sumieniem odrzucona.



Tekst B
Jestem.
Jesteśmy! Moskwa wita nas siąpiącym z nieba deszczem i mrukliwym taksówkarzem, który słowa nie umie powiedzieć po angielsku. Wszyscy troje mamy przy sobie tylko rozmówki polsko-chińskie, a wychowani w pogardzie dla poprzedniego ustroju, wielkiej zgrywy zwanej komunizmem, jakoś nigdy nie mieliśmy ochoty się go uczyć. Na szczęście Paweł ma mapę. Pokazanie na niej taksówkarzowi Dworca Jarosławskiego nie nastręcza nam większych trudności.
Przynajmniej możemy swobodnie rozmawiać po polsku.
Już w połowie drogi Magda sprawdza wszystkie schowki z pieniędzmi zadołowanymi na czarną godzinę. Magda ma świra na punkcie kieszonkowców. Jeśli nas okradną, jej kasa zostanie nam na pewno.
Usiłuję nie pokazać po sobie podekscytowania. Na te wakacje czekałam od czasów liceum; właśnie wtedy umówiliśmy się z Magdą i Pawłem, że pojedziemy, że kiedyś, jakoś, choćby nie było kasy i warunków, że nam się uda. Koleją transsyberyjską z Moskwy do Pekinu. Niezapomniana podróż do Chin, moje wymarzone wakacje, obsesja, której wielu znajomych nie było w stanie zrozumieć. Transsybir, po co ci to?, pytali. Zdaje się, że w ich oczach byłam niezłą świruską.
Na szczęście znaleźli się Magda i Paweł. Marzyciele jakich mało, to mnie z nimi łączyło. Męskie ramię Pawła i praktyczny zmysł turystyczny Magdy gwarantowały powodzenie całej operacji. No i ja, bo to w końcu ja zaraziłam ich szaloną chęcią odbycia trasy liczącej prawie osiem tysięcy kilometrów pociągiem.
U progu naszej wspaniałej podróży, mając za sobą kotłowaninę w samolocie relacji Okęcie – Szeremietiewo, mam w sobie dużo zaraźliwego entuzjazmu. Paweł i Magda też nie mogą się doczekać dotarcia na dworzec, odnalezienia właściwego wagonu i rozpoczęcia wakacji. Nasza rozmowa urywa się co chwilę, jest chaotyczna i pełna skrywanej niecierpliwości. Odjazd niedługo. Tylko o tym możemy myśleć.
W końcu docieramy na dworzec, a także do naszego wagonu. Wita nas opiekun tegoż, czyli tak zwany prowadnik. Wagon trzeciej kasy składa się z boksów, po cztery łóżka w każdym. Z Magdą przywłaszczamy sobie dolne, Pawłowi zostaje górne. Na upartego mogliby nam kogoś dołożyć, więc modlimy się, żeby się tak nie stało.
Wreszcie wyjeżdżamy.

*

Pociąg sunie przez miejsca nietknięte stopą cywilizacji. Tkwię z nosem przyczepionym do szyby. Chciałam otworzyć okno, ale prowadnik szybko mnie zmitygował.
- Nie da się otworzyć tego okna? – dziwię się po angielsku.
- Da się, ale tylko raz – odpowiada łamaną angielszczyzną, po czym poleca mi ubikację, tam podobno przeciąg jest wspaniały.
Trzecia klasa ma swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że nie trzeba się bardzo wykosztować. Minus zaś taki, że ścianki między boksami są cienkie, a poza tym zostawiają jedną całkowicie otwartą stronę na korytarz. Nie ma mowy o prywatności. Co i rusz obok naszego boksu ktoś przechodzi, rozmawiając głośno po rosyjsku. Czasami zaczynam żałować, że nie znam tego języka; przynajmniej kilka przekleństw by się przydało.
Poza tym nie jest bardzo źle. Umilamy sobie czas grą w karty i scrabble.
Krajobrazy nie różnią się szczególnie od tych swojskich, polskich, z tym, że jest ich dużo więcej. Trochę zabitych dechami wsi, więcej pól, łąk i intensywnie zielonych lasów. Do czasu, oczywiście.
Monotonny stukot kół pociągu, tu-dut, tu-dut, po szynach. Usypia, ale nie pozwala usnąć. Do snu potrzebuję absolutnej ciszy, o którą tutaj trudno. Magda i Paweł chrapią jak susły. Ja na swoim łóżku chyba w końcu dostanę odleżyn.
Gdzieś po drodze mamy noclegi, ale trudno mi powiedzieć, gdzie. Z miast zazwyczaj zapamiętuję chłodny, ciemny wieczór na stacji, obdrapane ściany pokoju i zimną wodę w łazience. Wysiadamy nocą, wsiadamy rankiem. Podróż trwa. Podróż mojego życia. Pewnie zdążę przeczytać całą Wojnę i pokój i jeszcze mi zostanie czasu. Może wtedy zacznę Zbrodnię i karę? W końcu trzeba się dopasować do klimatów.

*

Przegapiłam granicę między Europą a Azją. Miałam nadzieję, że będzie jakoś zaznaczona, może szerokim pasem białej farby biegnącej w poprzek trasy pociągu, albo coś. A tu nic. Kłębiło mi się w głowie, że ta granica biegnie przez Ural, tak mi przynajmniej mówili w szkole, więc szukałam tego Uralu – szukałam gór, ośnieżonych szczytów i tak dalej. Przez okno widziałam tylko niezbyt strome, niewysokie, zielone pagórki. Dziwne to jakieś.

*

Tajga.
Pierwszy krajobraz, który wprawia nas w prawdziwą fascynację, pojawia się stopniowo za Nowosybirskiem. Wygląda niesamowicie. Jak okiem sięgnąć, góry, niebo i gwiazdy. Jakieś takie inne niebo i gwiazdy, niż u nas. Może dlatego, że tutaj nie ma miast, których światło elektryczne stanowiłoby konkurencję. Jedziemy przez miejsca, gdzie żyją tylko zwierzęta. Samo patrzenie na te krajobrazy momentami wydaje mi się nie w porządku.
- Szkoda, że nie możemy otworzyć okna – wzdycha Magda. – Zrobiłabym zdjęcia.
- Zrobisz na postoju – pocieszam ją. Ale na postoju to już nie to samo. Postoje mają to do siebie, że zazwyczaj odbywają się w miastach. Albo miasteczkach. Albo mieścinach. A nie w szczerym polu, gdzie prawdopodobnie nigdy nie postała ludzka stopa, bo przecież gdyby odbywały się tam, to krajobraz nieskażony cywilizacją przestałby być krajobrazem nieskażonym cywilizacją.
Proste.

*

Przejrzysta woda, ogrom wody pierwszy powiadamia nas, że dotarliśmy nad Bajkał.
Tam też jest postój. Możemy sobie dokładnie obejrzeć ten koniec jeziora, nad którym się znaleźliśmy. Jest ładna pogoda, lekka bryza wywołuje na rękach gęsią skórkę. Jezioro wygląda jak morze. Gdzieś daleko przed nami widać jedynie brzeg jednej z wielu wysp, rozsianych po Bajkale. Słońce przyświeca, odbijając się w wodzie złocistymi refleksami.
Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Nie mogę uwierzyć, że moje marzenie właśnie się spełnia.
- Anka! – krzyczy na mnie Magda. – Ustaw się, zaraz zrobię nam zdjęcie…!
Jeszcze tego nie wiem, ale po powrocie do Polski będę oglądać to zdjęcie z rozrzewnieniem.

*

W drodze do Ułan Bator do naszego boksu wpada dwóch Mongołów. W mgnieniu oka rozkręcają imprezę. Z całego wagonu schodzą się do nas nowi ludzie, w większości tutejsi, jadący do stolicy, o płaskich, szerokich twarzach, ubrani różnie – od największych łachmanów po w miarę porządne garnitury. Nie ma innego wyjścia, trzeba się przyłączyć. Nagle okazuje się, że każdy wiezie ze sobą jakiś alkohol. Impreza na sto fajerek, aż boję się myśleć, jak wszystkie te pijane w bele Mongoły będą się czuły następnego dnia.
Prowadnik początkowo się buntuje, ale potem przyłącza do ogólnego świętowania. Koniec świata.
Impreza kończy się późno w nocy, a wszyscy rozchodzą się do swoich boksów kolejne pół godziny. Nie tak łatwo jest stawiać kolejne kroki, gdy się ma w żyłach litr miejscowego wyrobu wyskokowego.
Kilka dni później docieramy do Ułan Bator. Stąd już tylko ostatni etap naszej podróży i tygodniowe wakacje w Pekinie. Stolica Mongolii to specyficzne miasto. Trzeba je zobaczyć, żeby to zrozumieć. Chociaż fakt, że rozpadające się bloki jako żywo przypominają te polskie z czasów komunizmu.
- Jesteś złośliwa – takimi słowami kwituje moją uwagę Magda. Cóż, może i jestem.

*

Gdy od Pekinu dzieli nas nie więcej jak dzień drogi, wszystkie nasze plany biorą w łeb.
Budzimy się wczesnym rankiem z poczuciem, że coś jest nie tak. I jest. Okazuje się, że w nocy zniknęły wszystkie nasze pieniądze, włącznie z tymi zachomikowanymi przez Magdę. Tajemniczy ktoś pozbawił nas również telefonów komórkowych, a aparat fotograficzny Magdy przegapił tylko dlatego, że na nim spała. Magda zaczyna rozpaczać, Paweł klnie jak szewc we wszystkich sobie znanych językach, a ja w myślach dziękuję Bogu, że kradzież miała miejsce tutaj, pod samym Pekinem, a nie gdzieś w środku Tajgi albo, co gorsza, tuż po wyjeździe z Moskwy.
Ostatecznie kwituję wszystko stoickim spokojem. Wakacje w Pekinie nie są najważniejsze. Komórki trochę żal, ale grunt, że odbyłam podróż Transsibem.

*

Dwa dni później, po wizycie w polskiej ambasadzie w Pekinie, wsiadamy do samolotu lecącego do Moskwy, gdzie mamy się przesiąść na lot do Warszawy.
Magda nadal jest wściekła. Bo z naszego zwiedzania Pekinu oczywiście nic nie wyszło. Paweł mówi niewiele, ale wygląda na zrezygnowanego. Obydwoje nie mogą zrozumieć mojego szerokiego uśmiechu i towarzyszącego mi wciąż dobrego humoru.
Chyba nie rozumieją, że nawet ten ostatni, nieprzyjemny akcent naszej wycieczki nie był w stanie zatrzeć wrażenia, że właśnie odbyłam podróż życia.
Dobre i to.

Lecz gdyby ktoś mylnie sądził,
Że w tej podróży była strata,
Niech wie – podróże kształcą.
Marek Grechuta, Historia pewnej podróży.



Czas macie do siódmego dnia jedenastego miesiąca. Życzę bezproblemowego oceniania!

EDIT: W związku z baaardzo małą liczbą rozjemców możliwość oceniania zostaje przedłużona do siedemnastego dnia jedenastego miesiąca. (Weźcie nie bądźcie szuje, co?)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chiyo dnia Wto 23:46, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ankeszu




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 837
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krakau
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:21, 25 Paź 2009    Temat postu:

Tekst A:
Nie zachwycił mnie pomysł, postać dosyć przeciętna i nie do końca zżywam się z bohterem. Ot, jest sobie. Drogą morską... Opisy rejsu dość krótkie, ale ładne.

Tekst B:
Podobają mi się opisy podróży :) tylko ten pierwszy fragment jakoś nie zachęcał specjalnie, trochę toporny może... I pomysł mi się podoba. I bohaterkę postafię sobie wyobrazić. I jest Grechuta pod koniec. Po prostu mniam :)

A w punktach:
Pomysł
A: 2
B: 3
Lekka przewaga B. Bardziej... Podróżowo.

Styl
A: 2,4
B: 2,6
Też lekka przewaga dla B - cóż, w końcu przyjemniej się czytało. Zgrzytów nie było w żadnm z tekstów, ale pozytywniej B.

Realizacja tematu
A: 0,5
B: 0,5
Dwie różne podróże, ale podróże. I realizm też jest.

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 3


Łącznie;
A: 5,9
B: 9,1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Himmel




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:39, 12 Lis 2009    Temat postu:

To moja pierwsza ocena, bo jak zobaczyłam, że ich tu tak mało to się pokusiłam o ocenę. Mogę się pomylić z punktacją, więc pilnować tam przy podsumowaniu.

Tekst A: Nie poczułam prawdziwej przygody, może jakby był bardziej rozwinięty, więcej wydarzeń na statku. Tekst wygląda, jak pisany na szybko.
Tekst B: Wspaniale opisany, czułam jakbym sama jechała do Chin tym pociągiem, W szczególności fragment o Bajkale.

- Pomysł
A: 2
B: 3
W obydwu ciekawy pomysł. Statek i pociąg to niestandardowe środki dotarcia do Chin, spodziewałam się samolotu. Choć bardziej klimatyczna podróż w B

- Styl
A: 2,5
B: 2,5
W obu styl bardzo dobry.

- Realizacja tematu
A: 0,5
B: 0,5
Temat zrealizowany.

- Ogólne wrażenie
A: 1
B: 3
Lepiej mi się czytało tekst B, przenosił do tamtego pociągu. W A nie czułam klimatu.

Podsumowanie:
A: 6
B: 9


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:59, 18 Lis 2009    Temat postu:

Czas to w końcu podliczyć.

Tekst A: 11.9
Tekst B: 18.1

Niniejszym ogłaszam, iż zwyciężyła Lena.! Gratulacje!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin