Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Urząd - Chiyo vs Nadia

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Kay
Moderator - Bluzgator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znienacka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:24, 29 Kwi 2009    Temat postu: Urząd - Chiyo vs Nadia

CHIYO vs NADIA

forma – proza
tematyka – "Urząd"
długość – maksimum 2 strony A4, Georgia 12, interlinia 1, marginesy 2,5;
wymogi specjalne – historia ma zaczynać się sytuacją, w której znudzony urzędnik siedzi w urzędzie za biurkiem, a do gabinetu wpada nagle młoda dziewczyna - jest spóźniona; narracja trzecioosobowa; wątki humorystyczne mile widziane

- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)


TEKST A
Za biurkiem siedział chudy jegomość po trzydziestce, nerwowymi ruchami co chwila mierzwiąc kruczoczarną czuprynę przetykaną wąskimi pasemkami siwizny. Z wyraźnie znudzonych niebieskich oczu można było wywnioskować, że papiery leżące przed nim interesują go jak przysłowiowy zeszłoroczny śnieg, jeśli nie mniej. Pilny obserwator mógłby też zauważyć, że swoje mieszkanie musiał opuszczać w niemałym pośpiechu, gdyż szary garnitur w czarne prążki, jaki miał na sobie, oraz nieskazitelnie biała koszula były w kilku miejscach pogniecione. Nieznacznie, ale jednak. Nie mówiąc już o zielonym krawacie, fantazyjnie upstrzonym kanarkowożółtymi groszkami, który pasował do reszty jak pięść do nosa.
Ze zmęczeniem popatrzył na czarny zegar z kukułką wiszący na ścianie i z jęknięciem zauważył, że jest dopiero dziesiąta trzydzieści sześć. Najwyraźniej czekał go potwornie długi, potwornie senny i jeszcze na dodatek potwornie ciężki dzień.
Nagle, przecząc wszystkiemu, co sobie przed chwilą pomyślał, do gabinetu wpadła młoda blondynka w granatowym szkolnym mundurku, na który składała się plisowana spódniczka do kolan oraz żakiecik z rękawami na trzy czwarte. Na nogach miała długie białe skarpetki, z których jedna niechlujnie opadła jej aż do kostki, wyglądając jak coś zdechłego i sflaczałego, lecz urzędnik za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, co to było.
– Dzień dobry – wydyszała zielonooka, jak właśnie zauważył, dziewczyna, po czym nieco zbyt gwałtownie opadła na krzesło i zaczęła w pośpiechu grzebać w przepastnej torbie o krwistoczerwonej barwie. – Bardzo przepraszam pana za spóźnienie. Te cho… ciągle spóźniające się autobusy mogą zniszczyć człowiekowi życie. – Zaczerwieniła się lekko, gdy zorientowała się, że prawie przeklęła. Mężczyzna miał ogromną ochotę się uśmiechnąć, lecz wyraźnie widział, że ta przerażona istota zestresowałaby się jeszcze bardziej, a niezwykle ciekawiło go to, po co tu przyszła. Nie chciał stracić rozrywki, jaką było przypatrywanie się tej niewątpliwie pięknej młodej kobiecie w wieku licealnym.
Dziewczyna wyszarpnęła wreszcie z torby plik papierów zapisanych małym druczkiem, po czym zamaszyście położyła go na stole, przy okazji zrzucając z jego zasięgu wszystko inne.
– Cholera – zaklęła cicho, nie zważając już na ewentualną niegrzeczność. – Beznadziejny dzień – dodała głośno i rzuciła się na wszelakie różności znajdujące się teraz na podłodze. Urzędnik postanowił jej pomóc. Gdy już oboje z powrotem siedzieli na swoich miejscach, kobieta wygładziła spódniczkę i powiedziała:
– To możemy zaczynać? Jestem Iwona Kręglicka. Byliśmy umówieni na dziesiątą, ale mam teraz na głowie tyle nauki, że zapomniałam i zanim wypuścili mnie ze szkoły, musiałam się dużo nachodzić po kretyńskich sekretariatach i pokojach nauczycielskich.
– Była pani umówiona ze mną? – spytał, z uśmiechem patrząc na konsternację, jaka pojawiła się na jej twarzy po chwili.
– Pan to nie Jerzy Bochocki?
– Gabinet obok – rzekł rozbawionym głosem.
– I pan mi dopiero teraz o tym mówi?! – krzyknęła, zrywając się z miejsca.
– A skąd miałem wiedzieć wcześniej, o co pani chodzi? – Wzruszył ramionami. – Wpadła tu pani jak huragan, a sprawę przedstawiła dopiero teraz.
– A idź pan do diabła! – krzyknęła jeszcze na odchodnym i wyszła, z całej siły trzaskając drzwiami.
– Pod warunkiem, że pani pójdzie tam ze mną – mruknął jeszcze do siebie, wspominając krągły biust napinający do granic możliwości jej koszulę, po czym pochylił się nad papierami, które miał uporządkować. Może jednak ten dzień nie będzie taki zły?

TEKST B
“Problem with answer”

Gruby Joe nie lubił swojej pracy. Nigdy nie robił w niej nic konstruktywnego, nie mógł się ubrać zgodnie z własnym gustem i jedynym plusem pracowania w HM Inland Revenue było to, że nikt nie kwapił się, aby go stąd wywalać. Stała, choć nudna robota do końca życia. Albo dopóki nie zabije się, kiedy biurowe krzesło wreszcie się załamie z powodu jeszcze cięższej pracy pod tytułem utrzymywania dwudziestu kamieni żywej masy przez osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. Być może nie byłoby tak źle, jednak w chwilach jak ta - w środy, dziesięć minut przed przerwą na lunch - Gruby Joe miał ochotę cisnąć swoją robotę w diabły, zostawić biurko i stanąć w kolejce do Greggsa, zanim zbiorą się tam tłumy.
Bębnił bezmyślnie długopisem o blat, nieświadomie wystukując rytm lecącej właśnie z radia muzyki (czy w urzędzie naprawdę musieli puszczać Classic FM?!) i wpatrując się z nadzieją w zegar na ścianie. Naiwna wiara, że wskazówki przyspieszą i pozwolą zaspokoić dopadający nagle głód była normalna dla tej pory dnia. Niemniej jednak durna.
I wtedy, dokładnie o jedenastej pięćdziesiąt siedem, życie osobiście potwierdziło idiotyzm owej wiary.
- Przepraszamzaspóźnienie! – krzyknęła od progu młoda blondynka, która właśnie zaatakowała drzwi wejściowe. Gruby Joe westchnął ciężko, w duchu przeklinając los, że zmusił go do jeszcze dłuższego czekania na moment, w którym wreszcie wepchnie w siebie upragniony lunch. Przylepiwszy na twarz miły uśmiech, spytał najuprzejmiej, jak potrafił:
- W czym mogę pomóc?
- Nobowiepan! Jamiałam…! miałammiećspotkanie…! aleauto…! autobusutknąłwkorkui…! – wyrzucała z siebie, dysząc ciężko, co przerywało jej wypowiedź. W przeciwnym wypadku dziewczyna z pewnością wczułaby się w rolę Kałasznikowa i wypluła całą historię swego życia na jednym oddechu.
- Przepraszam bardzo, ale nie mogę pani zrozumieć. Proszę powtórzyć, tylko powoli.
Dziewczyna weszła wreszcie w głąb pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi, a gdy wreszcie uspokoiła swój oddech zmęczonego spacerem psa i przełknęła ślinę, odpowiedziała:
- Autobus utknął w korku na Queen’s Road. Miałam przyjść na spotkanie jakieś pół godziny temu, ale że nikt mi nie podał numeru, nie mogłam nawet zadzwonić i pana uprzedzić.
- Rozumiem. Proszę usiąść. Pani nazwisko? – Wyjął z szuflady kalendarz, zmuszając się do skupienia na całej sprawie. Blondynka oklapnęła na krześle, kilkoma chaotycznymi ruchami ogarniając jakoś zmierzwione włosy.
- Anne Swear.
- Co proszę? – Gruby Joe był tak zszokowany, że nie potrafił powstrzymać odruchu wybałuszenia oczu. Co, trzeba zaznaczyć, było dla niego nie lada wysiłkiem i kończyło się zarówno wytrzeszczem, jak i otwarciem gęby. Bez tego nie naciągnąłby tłuszczu na policzkach wystarczająco, aby było widać gałki oczne.
- Anne Swear – powtórzyła niezrażona.
- Ale… to ja zadałem pytanie.
- Wiem o tym. – Blondynka spojrzała na urzędnika jakby właśnie spadł z księżyca. Być może tak właśnie było i to od niego swój początek wzięła firma Moonpig.com, gdzie kupowała czasem kartki okazyjne?
- Nie przedstawiła się pani jeszcze.
- Przecież mówię: Anne Swear!
- Przepraszam, ale jest pani zza granicy?
- Że co proszę?! – wrzasnęła, bezgranicznie oburzona.
- Ma pani naprawdę dziwny akcent. I chyba pani nie rozumie mojego pytania, bo ja nadal czekam, aż poda mi pani swoje imię i nazwisko.
- Co pan sobie wyobraża?! Jestem Brytyjką, na litość boską! I przedstawiłam się panu już trzy razy. Anne! Swear! – Starannie zaakcentowała każdy człon.
- Jak na razie to pani cały czas każe mi odpowiadać. – Gruby Joe złożył ręce na biurku, jakby to miało go powstrzymać przed wyduszeniem z kobiety odpowiedzi. Dosłownie.
- Pan chyba kpi!
- Nie kpię. Pytam panią: „Jak się pani nazywa?”, a pani mi odpowiada: „answer”.
Na moment zapadła cisza, po czym dziewczyna wybuchnęła śmiechem. A przynajmniej tak to wyglądało po trzęsących się spazmatycznie ramionach, gdyż w pewnym momencie zabrakło jej powietrza w płucach i nie dało się słyszeć ani jednego dźwięku.
- O mój Boże…! – jęknęła wreszcie, dalej chichocząc. – Nie „answer”, tylko „Anne Swear”. A-N-N-E S-W-E-A-R.
- Aaa! Pani wybaczy, myślałem, że ma pani taki dziwny akcent. – Uśmiechnął się, chociaż wcale go ta sytuacja nie rozbawiła. Był zbyt głodny, żeby dostrzec komizm własnego słuchu wybiórczego.
Aby nie kompromitować się bardziej, otworzył notes.
- Nie mam pani zapisanej w moim terminarzu – oznajmił po chwili.
- Jak to? Przecież byłam umówiona na dzisiaj, na jedenastą trzydzieści. – Uniosła brwi w zdziwieniu.
- Nie mam zapisanej żadnej Anne Swear.
- Na moim liście wyraźnie napisano, abym przyszła dziś, a recepcjonista na dole skierował mnie tu.
- W jakiej sprawie pani przyszła?
- W sprawie pracy. Zgłosiłam się jakiś czas temu i wezwano mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Do jakiegoś pana o imieniu Joe… przykro mi, ale nie pamiętam nazwiska.
- Hmm, wszystko by się zgadzało. Ma pani ten list?
Wyjęła z torebki złożone pismo, a gdy tylko znalazło się w jego rękach, przeleciał prędko jego treść. Po chwili to Gruby Joe się roześmiał.
- Co takiego?
- Recepcjonista widać musiał być nowy – odparł. – Tu napisano, aby przyszła pani na rozmowę z panią Jo Smith, nie panem Joe Smitherns! I nie do gabinetu 13, tylko 13A.
- Ach tak… – Dziewczyna zarumieniła się aż po cebulki włosów. Odebrała pismo, po czym wstała. – Przepraszam za kłopot. Do widzenia!
Wreszcie wyszła! – westchnął w myślach, kiedy drzwi się za nią zamknęły. Wstał ciężko z krzesła - na co mebel z całą pewnością odetchnąłby z ulgą, gdyby potrafił - i klepiąc się po brzuchu, mruknął pod nosem:
- Dobrze, że w Greggsie nigdy nie każą mi się przedstawiać, a jedyna odpowiedź, jakiej oczekują, to ta na pytanie co życzyłbym sobie zjeść.

*Kamień – angielska jednostka wagi (1 kamień = 6.35 kg)


Koniec 13 maja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lena




Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:44, 29 Kwi 2009    Temat postu:

pomysł:

hm. autorki miały dość duże pole manewru, jednak ani jeden pomysł mi się nie spodobał, co nie zmienia faktu, że jakiś tam był w obu tekstach. w A zarówno jak w B akcja rozpoczyna się podobnie (co jest chyba skutkiem warunków specjalnych, jak mniemam); nudny urzędnik siedzi za biurkiem, aż nagle wpada jakaś roztrzepana blondyna, której nawalił autobus (aż śmieszne było podobieństwo obu tekstów). oczekiwałam czegoś bardziej pomysłowego, zważywszy na fakt, że w pojedynku biorą udział naprawdę dobre pisarki. bądź co bądź, ale tekst B jednak był trochę lepszy.

A - 2
B - 3

styl:

ha, tutaj mogę się rozgadać. widać, że obie autorki styl mają. mają i to całkiem profesjonalny. w tekście A spodobały mi się trafne porównania, za to w B drobne szczegóły w tekście, jak na przykład ta wzmianka o radiu Classic FM, etc. cóż, oba teksty bez błędów, pisane stylami ładnymi, zgrabnymi i płynnymi.

A - 2,5
B - 2,5

realizacja tematu:

zrealizowano.

A - 0,5
B - 0,5

ogólne wrażenie:

jeeej, tutaj będzie trudniej. oba teksty można nazwać 'dobrymi', ale tutaj chodzi, rzecz jasna, o moją własną subiektywną opinię, a ta mówi mi, że żaden tekst mnie szczególnie nie zachwycił. oba były podobne, jednak tekst B dłuższy czym zaskarbił sobie na moje uznanie.

A - 1,5
B - 2,5

suma:

A - 6,5
B - 8,5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lena dnia Śro 14:47, 29 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Astrum




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szlak Stampede
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:59, 02 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł:
A: 2
B: 3
Były podobne, czego można się było spodziewać. Chwilami to podobieństwo było naprawdę ogromne. Mimo, że różnica naprawdę była niewielka, tekst B podobał mi się bardziej. Swoją drogą dziwne, że Anne nie zrozumiała od razu, o co chodzi. Musiała przecież wcześniej zauważyć, że jej imię i nazwisko brzmi zupełnie jak answer. Ale się nie czepiam.

Sty:
A: 2,5
B: 2,5
Żadnej z autorek nie mam nic do zarzucenia.

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5
Zrealizowany.

Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 2,5
Chyba jednak pierwszy tekst był mniej oryginalny, a bardziej stereotypowy.

Razem:
A: 6,5
B: 8,5
O Boże! Oceniłam tak samo, jak Lena. Ale to przypadek :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Neja




Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:05, 03 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł:
A - 2
B - 3

Niesamowite podobieństwo pomysłów. Jednak w tekście B jest wątek z omyłką językową, a w A tylko spóźnienie i pomylone gabinety, stąd więcej punktów dla drugiego opowiadania.

Styl:
A - 2,5
B - 2,5

Tutaj nie mam zarzutów, obie panie widać piszą nie od dziś.

Realizacja tematu:
A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie:
A - 1
B - 3

Bardziej podobał mi się tekst B. Chyba dlatego, że pomysł był bardziej rozbudowany i reakcje postaci wydały mi się naprawdę naturalne.

Podsumowanie:
A - 6
B - 9


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Marit




Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:24, 10 Maj 2009    Temat postu:

Pomysł:
Tekst A:
2.5
Tekst B: 2.5
Pomysły bardzo podobne, nie jakieś specjalnie ambitne ani oryginalne, ale to chyba wina warunków pojedynku.

Styl:
Tekst A:
2.75
Tekst B: 2. 25
W tekście B więcej szczegółów, opisów, przez co łatwiej wyobrazić sobie całą scenę, natomiast językowo bardziej spodobał mi się tekst A. Oba bezbłędne, styl piękny.

Realizacja tematu:

Tekst A: 0.5
Tekst B: 0.5
Zrealizowano

Ogólne wrażenie:
Tekst A:
2.25
Tekst B: 1.75
Mimo tego, że krótszy bardziej mi się podobał A. Urzędnik wydał mi się dużo sympatyczniejszy, sam tekst też nieco bardziej humorystyczny od B. Chociaż jak tak sobie myślę, to oba mi się podobały...

Razem:
Tekst A: 8
Tekst B: 7


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Kay
Moderator - Bluzgator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znienacka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 17 Maj 2009    Temat postu:

Tekst A - 27
Tekst B - 33

Pojedynek wygrywa CHIYO


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin