Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Opis życia człowieka - Agfa vs Psia Gwiazda

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Satu Tähti
Demoniczny Moderator



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Gwiazd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:57, 15 Kwi 2009    Temat postu: Opis życia człowieka - Agfa vs Psia Gwiazda

Khm, Khm ^^

Dziewczęta skończyły teksty wcześniej, a wiec i pojedynek ogłoszę szybciej.
Ażeby dłużej nie zwlekać...

Przed państwem....

AGFA vs PSIA GWIAZDA

forma – proza
tematyka – "Opis życia człowieka"
długość – b/o
termin – 25 maja 2009
wymogi specjalne – opowiadanie o życiu człowieka z zastosowaniem motywu książki (podział na zatytułowane rozdziały); zawarty przekaz filozoficzny, przesłanie i znaczenie


Tak dla przypomnienia:

8. Rozjemcy mają obowiązek obszernie wypowiedzieć się na temat każdej z broni i przyznać według własnego uznania talenty (z puli wynoszącej 15), tłumacząc przy tym dosadnie każdą swoją decyzję, odczucia, dodając wskazówki i uwagi, na koniec zaś jeszcze podsumowując. Talenty przyznawane są w kategoriach:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Talenty muszą zostać przyznane, niezależnie od tego, czy, zdaniem Rozjemcy, twórca broni zasłużył, czy też nie.




TEKST A


Tabula rasa

Można by rzec w pełnym słowa tego znaczeniu. Bo przecież nie mogę pamiętać pierwszego krzyku, wypowiedzianego słowa mama, czy coś w tym stylu, pierwszego ząbka, czy kroku. I wtedy pojawia się taka myśl, a może się mylę, a może tylko zapomniałam, przecież pamięć jest taka ulotna.
To pewnie przez te opowieści babci i mamy, całkiem jak ze skrypty, przy cudownym, rodzinnym spotkaniu na szczęście raz do roku w Święta Bożego Narodzenia. I ta tradycja jakby mogło się bez niej obejść, ważniejsza nawet niż dzielenie się opłatkiem – bo tak wypada, przecież trzeba sobie wybaczyć wszystkie błędy, jak pierwsza gwiazdka na niebie, jak prezenty pod choinką kupowaną w ostatniej chwili, byle jak przystrojoną aby była. Coroczna tradycja oglądania starych pożółkłych fotografii z moim wizerunkiem a może tylko podobizną. Pamiętasz i wtedy to włączając się z uprzejmości w ten coroczny rytuał, wtedy przez moment zdaje się, że właśnie tak jest. Oczywiście że pamiętam, przecież nie mogłam zapomnieć skoro to właśnie ja. Nawet jeżeli to było 33 czy 35 lat temu, jak fatamorgana, jest, chociaż przecież tak naprawdę tego nie ma.
Dobrze że jest ich tak niewiele, może celowo, ja nie wiem – oni tak, bo przecież nie mogę znać wielu rodzinnych tajemnic, o, choćby tej, kto jest moim ojcem.


Dwa dodać dwa równa się plus sześć


Zaraz wszystko będzie zrozumiałe, bo jednak pamiętam właśnie to pierwsze pytanie, bo po nim nastała w lecie zima, bo głośny odcisk na ciele spowodował ból.
Pamiętam słony smak łez i zdziwienie dlaczego, za co. Miałam sześć lat, już więcej nie pytałam. Nawet wtedy gdy pojawiło się w kolekcji nowe zdjęcie, mama w ślubnej sukni, pan w garniturze i ja po środku. I wszystko się skończyło i nic się nie zdarzyło. Wyjazd do Warszawy, nowy dom, nowa obca osoba, do której musiałam mówić tato, bo tak kazała mama.
I tylko ja się zmieniłam, przestałam kochać tu, kochałam tam, od plus sześciu do dnia, w którym coś się skończyło.
Ale teraz mam lat plus sześć, siedem, osiem…
Dwa plus dwa, kiedy co roku pakowałam się w pośpiechu, a potem nie mogłam całą noc spać aby nie spóźnić się na pociąg, który zawiezie mnie do ukochanego dziadka na dwa krótkie wakacyjne miesiące. Aby spojrzeć w Jego oczy pełne miłości, kiedy witał mnie, obejmując swoimi dużymi spracowanymi dłońmi. Tu nie potrzebne były słowa, czułam się kochana i bezpieczna. I zimy te dwa cudowne tygodnie, kiedy mogłam robić to, na co miałam ochotę. A potem już nie jeździłam, nie było już dziadka.
A potem było znowu szaro, szkoła, dom, nauka i nienawiść. Bo obcy pan – tata pracował od ósmej do piętnastej a potem rządził i to jak. Bo mamy nie było, robiła przysłowiową karierę, tak przynajmniej jej się wydawało. Więc siedziała w tej swojej pracy od świtu do nocy i robiła tą swoją karierę, bo mąż musiał zjeść łososia, kawior, ładnie się ubrać a to kosztuje. Ta kariera to siwe włosy i dużo zmarszczek. Pośrodku byłam ja, zamykająca się w pokoju i słuchająca wyzwisk pod swoim adresem. Że bękart, że dzięki niemu mam wszystko, że tak bym mieszkała w tej pipidówce razem z matką, że gdyby nie on. Dzień w dzień od plus sześciu do czterdziestu – do dziś. Strach, nienawiść i czekanie na niedzielę. Bo wtedy była taka ułuda fajnej, rodzinnej atmosfery, takie udawanie, że jesteśmy prawdziwą rodziną, były nawet wspólne śniadania i obiady. „Kochałam” te niedziele, bo mogłam wtedy kogoś zaprosić, tak jak inne koleżanki i nie wstydzić się wyzwisk czy widoku pijanego ojczyma. A potem znowu był długi pełen strachu tydzień. Z czasem zaczęłam się bać ludzi.

Kokon

Jak w kokonie, coraz bardziej izolowałam się od otoczenia, szukając pocieszenia w książkach. Marzyłam.
Miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, tylko coraz gorzej, bo coraz więcej rozumiałam. Byłam zamknięta w sobie i bardzo sama, tak sama, że samotnością tego już nazwać się nie da. Książki stały się dla mnie drugim domem, zatraciłam się w nich, utożsamiałam się z bohaterkami opowieści ze szczęśliwymi zakończeniami. To mnie zgubiło, rzeczywistość stała się fikcją, fikcja rzeczywistością. Ale, jak w każdej innej rzeczy można znaleźć coś dobrego, to i z tej lekcji wyniosłam pozytywne doświadczenie. Książki nauczyły mnie jak kochać, kogo kochać, nauczyłam się rozpoznawać dobro i zło w każdej postaci.
To, czego nie nauczono mnie w domu wyniosłam z książek, dzięki nim zdobyłam wiele wartości, które mogłam dać innym. Tylko nie moim „rodzicom”. Spotkało mnie z ich strony samo zło i tak jest do dziś. Czas płynął szybko, ciągle, nieprzerwanie. Zleciał mi szybko, aż do osiemnastych urodzin, „rodzice” mieli szczęście, że typowy dla nastolatków okres buntu przechodziłam bardzo łagodnie, a wręcz posunę się do stwierdzenia, że w ogóle, w moim wypadku, go nie było.
I wtedy Go poznałam. Największą miłość mojego życia. I jedyną.

Szczęśliwe dni w piekle

Nigdy nie sądziłam, że miłość tak piękna, jak w książkach przyjdzie i do mnie, że słowo kocham nabierze nowego, najpiękniejszego ze wszystkich, znaczenia. Że każdy poranek, nawet ten najgorszy, może być najwspanialszym, a każdy mroźny wieczór tym najgorętszym. Nie wiedziałam, aż do tego momentu, czym owa miłość jest, pojęcie tak względne, że aż strach pomyśleć, co by było, gdyby ludzie spróbowali je zaklasyfikować i ująć w kilku prostych zdaniach. Nie ma definicji miłości, tak jak nie ma definicji piękna. Poznałam Go kiedy myślałam, że będę do końca życia sama, ja – zakompleksiona dziewczyna, która zaraz po pracy wracała szybko do domu, a jedyną moją rozrywką był telewizor.
Jak… Niech to pozostanie moją tajemnicą, powiem tylko, że listownie. A potem gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy wiedziałam już, że miłość ma także prawdziwe oblicze. Ale nie wiedziałam że można też przez nią tak bardzo cierpieć do czasu kiedy nie pojawił się u nas w domu na niedzielnym domowym obiadku. Było bardzo kulturalnie i nawet miło, do czasu gdy zamknęły się wejściowe drzwi za Nim.
Potem były zakazy, zakaz, zakazy.
Bo biedny, bo bez mieszkania, bo czyha na to aby się wbić do naszego domu. Cztery lata marazmu, bo byłam pod tak silną presją mamy albo on albo oni. I ta myśl gdzie ja się podzieje, chorzy rodzice, którymi On się opiekuje i których bardzo kocha, i nigdy nie zostawi, wynająć mieszkanie, przecież nie utrzyma mnie z dorywczej pracy.
A przecież prosił o jedno żebym mu tylko zaufała, że damy sobie radę, że wynajmiemy . Mnie zgotowali piekło na ziemi „bliscy”, ja odpłaciłam się tym samym mojej miłości, nie uwierzyłam. I to było początkiem końca.
Jego rodzice zmarli, przeprowadził się do Warszawy, wynajął mieszkanie, znalazł pracę. Zaczęłam bywać u Niego ale tylko w weekendy, potem wracałam do domu, sama nie wiem do dzisiaj dlaczego. Wiem tylko jedno, że zniszczyłam swoje i nasze wspólne życie, jeżeli takowe było.
Przez własną głupotę.

Kostucha

Ale najpierw była radość i osiem miesięcy ukrywania jej.
Czy można? Można i mi się to udało.
Warto było bo ostatni miesiąc to wyzwiska pod moim adresem, łzy i strach. Urodziłam piękną dziewczynkę, obiecałam, że wrócimy razem do nowego wynajętego mieszkanka. Pamiętam jak się cieszył, jak opowiadał o malowaniu ścian, o tym że kupił nowe łóżko, że czeka na najważniejsze dziewczyny jego życia.
Nie doczekał się, wróciłam do domu, jak tchórz.
Czy ktoś może omotać drugą osobę, moja mama okazała się mistrzynią kamuflażu. Obiecanki, pomożemy, nie dacie sobie rady, nawet mógł zamieszkać z nami. W tamtym mieszkaniu zostało nowe łóżeczko, odnowiony pokój i miłość. Tutaj wprowadził się już całkiem obcy człowiek, który stał się niewolnikiem swojego ciała i zapłacił za to najwyższą cenę.
Nawet śmieć ma swoje miejsce w domu, ale przecież On nigdy nie miał domu, wyrzucany co i raz z niego, kiedy mojemu tatusiowi się nie podobało, że gdy wraca z pracy to idzie przywitać się z swoimi dziewczynami, zamiast skoczyć mu po piwo. Każdy powód był dobry, jak to jego wtedy bawiło, widziałam tego twojego konkubina, jak grzebał w śmietniku, co skończyły się dobre czasy dla wsiocha. Były powroty w przypływie tak zwanego dnia dobroci, pojawiła się następna córeczka i pojawił się alkohol.
Wtedy po raz pierwszy tak naprawdę chciałam ratować nasz związek, zdobyłam się na odwagę i przeprowadziliśmy się do Domu Samotnej Matki „Bajka”. I było bajkowo, w nocy plus trzydzieści, kiedy po kryjomu włączaliśmy piecyk i wieczorem, kiedy wracaliśmy minus 10, brak ciepłej wody, kąpiel raz w tygodniu.
Młodsza córka nabawiła się kokluszu, choroby, która nawet lekarza wprawiła w osłupienie. Postanowiliśmy, że wrócę do domu, a jak tylko uda nam się coś wynająć to znowu zamieszkamy razem. Byłam już silniejsza, ale On się już nie podźwignął. Zaczął się obwiniać za to, że nic nie ma, że nie jesteśmy razem. Zamieszkał u kolegi, zaczął szukać ratunku dla nas tam gdzie nie trzeba, znikał na dwa trzy tygodnie i pił. Nieraz, gdy był trzeźwy podchodził do mnie i mówił „kocham was”, aż któregoś dnia po prostu zniknął. Dostałam zawiadomienie z komisariatu, że nie żyje. Pani w białym prześcieradle zabrała mi Kogoś najważniejszego w moim życiu i ja jestem winna tej śmierci.
Cóż mogę powiedzieć… Czy można coś dodać?


Po gorzkich jabłkach przychodzi czas na słodkie



Mam czterdzieści lat, parę zmarszczek i parę siwych włosów. Nie znam się na polityce, nie jestem patriotką, mogłabym mieszkać w każdym dowolnym kraju. Nadal jestem niepoprawną marzycielką, z których to marzeń nie wyniosłam nic, oprócz ułudy.
Mieszkam w tym samym domu, z tymi samymi wspaniałymi rodzicami, ojczymem pijakiem i matką pracocholiczką, a może tylko spracowaną kobietą, która ucieka od męża, który zniszczył życie trzem osobom i przyczynił się, że czwartej nie ma już wśród żywych, nie wiem i szczerze nie obchodzi mnie to. Jestem sama ale nie samotna, mam dwie ukochane istoty, które w każdej chwili przypominają mi o tym, że wbrew pozorom istnieje dobro na tym świecie, a one są jego owocem.
Czy żałuje, że tak potoczyło się moje życie? Powiem tak: każdy jest kowalem swojego losu.
Czy wiem, co chcę osiągnąć w życiu? Tak, wewnętrzny spokój, którego mi tak brakuję.
I wierze, że kiedyś on nastąpi, kiedy zabraknie wśród żywych jednej osoby, wtedy powiem, że jestem szczęśliwa i dla tej chwili warto żyć.
I jeszcze jedna rzecz najważniejsza – moje córki to mój azyl, razem kiedyś zjemy te słodkie jabłka, czekamy aż dojrzeją.



TEKST B


Rozdział 1 Narodziny

Bum, bum, bum… Łagodne bicie serca matki. Nadeszła ta chwila. Zrozumiał, że czas opuścić swoje bezpieczne i ciepłe lokum. Trzeba było wydostać się na zewnątrz. Tylko czym było to ‘na zewnątrz’? Czy będzie mu tam ciepło? Czy aby nie zmarznie? Nie będzie głodny?
Do jego uszu dobiegł krzyk matki. Zdenerwował się jeszcze bardziej. Rodzicielka wciąż krzyczała, a płód instynktownie wyczuł, że musi jej jakoś pomóc. Zaczął przepychać się w stronę nieznanego. Delikatnym noskiem zaczął wyczuwać dziwne zapachy. Były takie obce, zupełnie nie przypominały niczego co czuł do tej pory.
Udało się. Główka znalazła się na zewnątrz. Zmrużył oczy. W tym nowym miejscu było stanowczo zbyt jasno.
- Jeszcze trochę kochanie, jeszcze tylko trochę – usłyszał drugi znany sobie głos. Głos ojca, czego w tamtej chwili nie był jeszcze świadomy.
Im dalej wychodził, tym serce matki wydawało mu się cichnąć. Słyszał je coraz ciszej i ciszej… Aż w końcu zupełnie ucichło dla jego uszu.
Zaniepokoił się. W koło słyszał coraz więcej ludzi. Ktoś go dotknął. Ktoś pociągnął za pępowinę. Nie! Nie podobało mu się to! Stanowczo mu się to nie podobało!
Rozpłakał się. Były to pierwsze łzy uronione w jego nowym życiu. Wszyscy w koło zaczęli się cieszyć z jego narodzin.
Człowiek, który właśnie został ojcem, pocałował czule zmordowaną żonę. Udało się. Mieli syna! Zabawne, że kiedy dorośli cieszą się z tego, że ich pociecha przyszła na świat cała i zdrowa, owa pociecha przeżywa wielki stres, jakim jest dla niej opuszczenie łona matki.
Czy to nie ironia losu, że kiedy się rodzisz wszyscy się wkoło śmieją, a ty płaczesz? Zaś kiedy umierasz wszyscy ronią łzy, podczas gdy ty odzyskujesz spokój?

Rozdział 2 Dziecięce problemy

Na kilka lat po tym wydarzeniu Marek – bo tak został ochrzczony - był żwawym i wesołym chłopcem. Mama odprowadzała go codziennie do przedszkola, gdzie spędzał połowę dnia na zabawach z rówieśnikami.
Mareczek upodobał sobie szczególnie zabawę z Jackiem. Uważał go za swojego przyjaciela, no przynajmniej przez większość czasu. Bo jak to u małych dzieci bywa, często kłócili się o zwyczajne błahostki.
- Ja chciałem ten samochodzik – zawołał jednego dnia obruszony Marek, wskazując na czerwone autko trzymane przez kolegę.
- Ale ja go wziąłem pierwszy – oponował Jacuś.
- Daj mi go! Daj! – w tych słowach dało się słyszeć płaczliwy ton.
- Nie dam, weź sobie inne – ostentacyjnie mruknął chłopiec i odwróciwszy się do przyjaciela tyłem, zaczął się bawić swoją zdobyczą. – Brrrum, Brum…
- Ale ja nie chce innego! Ja chce to!
Po twarzy Mareczka zaczęły spływać łzy, głośno zawodząc pobiegł prosto do pani przedszkolanki, jakby co najmniej miał nadejść koniec świata.
Kiedy masz te kilka lat na karku, twoje problemy są błahe, takie nieistotne zdawać by się mogło dorosłemu człowiekowi. Twoim największym zmartwieniem jest to, że dzisiaj nie jadłeś jeszcze lizaka, albo kolega nie pozwolił ci pograć na konsoli. Chyba każdy z nas chciałby się cofnąć w czasie i znów wrócić do tych wspaniałych, beztroskich lat.




Rozdział 3 Ucieczka nastolatka

Mama stała w progu pokoju i wpatrywała się z niepokojem w syna. Miał już piętnaście lat i praktycznie od roku, czyli od dnia, kiedy dostał komputer, siedział jak zombie przed monitorem. Z przerwami na sen, jedzenie, czy wyjście do szkoły. Wszystko wskazywało na to, że niedługo i o tym miał zapomnieć. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz z nim rozmawiała, nie biorąc pod uwagę chwil, w których, gdy o coś pytała, odpowiadał monosylabami.
- Co tak stoisz nade mną jak sęp? – mruknął zniesmaczony Marek, zauważając swoją rodzicielkę.
- Tak sobie myślę. Może byś mi pomógł? – spytała, choć w tonie jej głosu było coś takiego, jakby traciła wiarę, że kiedykolwiek oderwie syna od komputera.
- Później – niemal warknął.
Kobieta pokręciła smutno głową. Co się stało z jej synem? Przecież kiedyś był zupełnie inny. Chętnie sprzątał w domu, nie lubił utrzymywać bałaganu. Biegał po dworze z kolegami, a teraz? Teraz najchętniej by tylko grał.
- Kiedy będzie to później?
- Później – uciął dyskusję.
Postanowiła zmienić taktykę.
- Może byś wyskoczył gdzieś z Jackiem, tak dawno się nie widzieliście.
Marek nie zareagował, zamiast tego zaczął gwałtowniej wciskać klawisze na klawiaturze.
- Cholera – zaklął kiedy na ekranie wyskoczyły mu dwa znienawidzone słowa „Game over”. – Przez ciebie się skułem – rzucił oskarżenie mamie. – A z Jackiem się już nie koleguję. Woli spędzać czas z tymi bufonami z osiedla. Pali i pije razem z nimi! Sądzisz, że też powinienem zacząć? Jeśli nie podoba ci się, że gram mogę spróbować tamtego! – nic jednak nie wskazywało na to, by miał zamiar wprowadzić swoją obietnicę w życie, bo najechał myszką na przycisk „Play again” i włączył grę od początku.
Jeżeli nastolatek chce należeć do jakiejś grupy, często musi się diametralnie zmieniać. Żeby idealnie się wpasować powinien zmienić swoje poglądy, na takie które będę odpowiadały znajomym. Czasami koledzy wymagają tego by im zaimponować, poprzez picie alkoholu, palenie, czy nawet kradzież. Wiele osób idzie ślepo za takimi „przyjaciółmi”. Są jednak i tacy, którzy się buntują i olewają pseudo kumpli. Marek był jednym z nich, szkoda tylko, że nie potrafił stawić czoła rzeczywistości i uciekł w świat komputera, izolując się od reszty.

Rozdział 4 Dorosłe zaślepienie

Marek był zmęczony. Kto by nie był? Ostatnie szesnaście godzin spędził w robocie. Wolał nie myśleć o tym, że za jakieś siedem godzin przyjdzie mu znowu pójść do pracy. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio usiadł na kanapie przed telewizorem i obejrzał mecz, a przecież trwały Mistrzostwa Świata w piłce nożnej! Miał dość swojej pracy, mimo że miał ją od czterech miesięcy.
- Jak zwykle spóźniony – doszedł go głos żony, kiedy trzymając się ledwo na nogach wszedł do domu.
- Przepraszam kochanie, mieliśmy do podpisania ważny kontrakt … - zaczął się tłumaczyć.
Kobieta pojawiła się przedpokoju. Usta miała zaciśnięte, a jej oczy patrzyły na męża z wyrzutem.
- Zawsze znajdziesz jakąś wymówkę, prawda? Zawsze masz gotowe usprawiedliwienie! – wybuchła. – Odkąd przyjąłeś tą cholerną posadę, prawie się nie widujemy. Kiedy ostatni raz poszliśmy razem z naszą córką na spacer? Kiedy?
Marek spojrzał na nią ponuro. Czy nie rozumiała, że pracował dla niej? Czy nie zdawała sobie sprawy, że gdyby nie on nie mogłaby kupować tylu ubranek, zabawek i zabaweczek dla ich dziecka?
- Ciszej! Obudzisz Gabrysię – starał się ją trochę udobruchać. – Skarbie zrozum, że gdyby nie moja praca nie stać by nas było na te wszystkie drobiazgi dla małej i musielibyśmy się wyprowadzić.
Żona założyła ręce na piersi i patrzyła z niedowierzeniem na swojego męża. Od kiedy był takim materialistą? Czy dla niego naprawdę nie liczyło się nic oprócz pieniędzy? Czy naprawdę sądził, że będzie dobrym ojcem, skoro mała prawie wcale go nie widuje?!
- Nie poznaję cię…
Wyścig szczurów… Tak! Tym właśnie jest życie. Wyścigiem! Ludzie harują od rana do nocy, zaniedbują rodziny, własne zdrowie, a po co? Tylko po to by mieć więcej forsy. Czy to jest normalne?

Rozdział 5 Starcza samotność

Do uszu sędziwego staruszka dopływały słabe, stłumione przez mury głosy chłopców grających w piłkę.
- Podaj! Podaj do mnie – krzyczał właśnie jeden z nich.
Marek siedział na fotelu z obdrapaną tapicerką i rozmyślał. Stracił już niemal wszystko.
- Adaś do mnie! Do mnie!
Nie miał zbyt wiele pieniędzy, jego żona umarła, a córka? Córka nie odzywała się do niego od ponad roku. Był sam. Zupełnie sam…
- ADAŚ UWAŻAJ! – to już nie był krzyk. To był wrzask.
Chwilę później rozpędzona piłka uderzyła w Markowe okno. Szyba pękła z głośnym trzaskiem, a okrągła zabawka wpadła do saloniku tuż pod nogi staruszka.
- Wiejemy! – wrzasnął jeden z winowajców.
Marek mozolnie schylił się po piłkę. Jego mina nie była za wesoła.
- Chuligani – mruknął. – Za moich czasów wszystko wyglądało inaczej!
Wolnym krokiem podszedł do framugi okna. Ze złością przyglądał się stłuczonym odłamkom szkła.
- Adaś! No choć!
Wyjrzał na zewnątrz. Pod jego oknem stał skruszony chłopiec, prawdopodobnie ten, który uderzył w okno. Spojrzał na niego groźnie. Dzieciak zarumienił się i bąknął:
- Przepraszam pana…
Staruszek, albo tego nie usłyszał, albo nie chciał usłyszeć. Ściągnął tylko brwi i warknął.
- Zapłacisz mi za to łobuzie jeden! Niewychowany szczeniak! Bierz tą swoją piłkę i spływaj!
Zamiast po prostu odrzucić własność dziecka, schylił się i podniósł odłamek szkła. Niewiele myśląc wbił ostrą krawędź w kulisty przedmiot i napierał nań, póki nie usłyszał charakterystycznego syczenia, uciekającego powietrza.
Zadowolony z siebie Marek oddał Adasiowi piłkę.
Samotność niepostrzeżenie wkrada się do życia osób w podeszłym wieku. Przez co stają się one bardziej zgryźliwe i coraz mniej obcują z ludźmi, których coraz mniej obchodzi ich los. To naprawdę przykre, że prawie nikt nie pamięta o swoich starszych krewnych. Choć na wszystko znajdzie się wytłumaczenie.
Marek nie pamiętał, więc i o nim zapomniano.



Zakończenie przewiduję.... *Monoś wylicza na kalendarzu*... A tak! na 29 kwietnia!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Satu Tähti dnia Śro 18:57, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ivet




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:29, 15 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł
A: 2,5
B: 2,5
Różniące się pomysły zmusiły mnie do przeznaczenia talentów po równo. :)
Styl
A: 3
B: 2
Mimo, że oba teksty były ciekawe, to jednak w tekście A całokształt bardziej mi się podobał.
Realizacja tematu
A: 0,5
B: 0,5
Zrealizowano.
Ogólne wrażenie
A: 2,5
B: 1,5
Cóż... tyle z mojej strony. Tekst A bardziej przypadł mi do gustu, miał ładnie zbudowane zdania i... to coś. :)
Tekst B ładnie napisany, choć nie wzbudził we mnie większego zachwytu.

Razem
A: 8,5
B: 6,5

Gratuluję autorkom! :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ivet dnia Śro 19:30, 15 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:52, 16 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Hmm, dlaczego tak? No dobrze, sa ludzie, ktorych zycie sie nie uklada, jak w Tekscie A. Ktorych spotyka jakies nieszczescie, ktore potem pociaga za soba nastepne. Ale opisac "zwykle" zycie "zwyklego" czlowieka? W dodatku z tymi komentarzami narratora po kazdym mini-rozdziale? Takie przekazywanie malych madrosci wraz z opisywaniem pobieznie, jak wyglada codzienne zycie owego Marka? To mi sie podoba! I za to wlasnie wyrozniam!

Styl
Tekst A: 2.25
Tekst B: 2.75

Przyznam szczerze, ze jestem w kropce i to niemalej. W Tekscie B pelno bylo drobnych bledow, przecinki, "choc" zamiast "chodz" i takie tam, ktore razem tworzyly ryse na dobrym tekscie. Z kolei Tekst A opisal wszystkie uczucia ladnie, z bledow trafilam chyba tylko na jedno lub dwa niewielkie potkniecia... Ale jednak cos mnie ciagnie do Tekstu B, sama nawet nie wiem, dlaczego tak sie dzieje. Moze to przez te narratorskie komentarze? Moze przez to, ze aby w takim skrocie tak dobrze pokazac "zwykle" zycie trzeba sie postarac, jak na moje, odrobinke bardziej, niz przy opisywaniu "zycia odbiegajacego od przecietnej normy" (bo kto z nas, tak naprawde, chce czytac o prawdziwym, normalnym zyciu, skoro mamy je kazdego dnia przed nosem?)? W kazdym razie, stad sie bierze ta niewielka przewaga, o!

Realizacja tematu
Tekst A: 0.5
Tekst B: 0.5

Zrealizowano.

Ogólne wrażenia
Tekst A: 1
Tekst B: 3

Z calym szacunkiem, ale jednak Tekst B podobal mi sie bardziej! Tak naprawde to liczylam wlasnie na "normalne" zycie. Owszem, przy takim temacie az kusi, aby opisac jakies zycie wybijajace sie ponad przecietnosc, zycie kogos, komu cos sie przytrafilo: czlonek rodziny krolewskiej, dziewczyna, ktora trafila na ulice, zycie imigranka czy nawet malego chlopca gdzies w Afganistanie... Ale podjac wyzwanie (tak, wyzwanie!) i napisac o "normalnym, przecietnym" zyciu? Mashallah, autorko Tekstu B, mashallah! Zrobilas na mnie wrazenie i to wielkie!

Podliczenie
Tekst A: 4.75
Tekst B: 10.25

PS
Jakby ktoras z Moderatorek mogla za mnie wstawic polskie znaki (moj laptop jest zepsuty, a niemiecki lapek Mamy polskich znakow nie wstawi), to bede wdzieczna i wysciskam z radosci do utraty tchu! ^_^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Neja




Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:44, 16 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł:
A - 2
B - 3

Cóż, trochę się rozczarowałam. Liczyłam raczej na esej, szczególnie że, jak mi się zdawało, wymaganie tytułów trochę determinuje realizację tematu w formie artykułu, eseju... Ale taka jest interpretacja.
W tekście B zamysł był ciekawy. Krótki epizod z życia przykładowego p. Kowalskiego, a potem omówienie. Jak to wyszło z wykonaniem, to już potem.
W A był pomysł na główną część tematu: "Opis życia człowieka", ale druga część wymagań przeszła bez echa. Gdzie tu sens filozoficzny? Jakieś przesłanie głębsze od tego, jakie można znaleźć w każdej "obyczajówce"?
Plus za tytuły. Te są znacznie bardziej pomysłowe niż w tekście B.

Styl:
A - 2
B - 3

W obu tekstach błędy, błędy i jeszcze raz błędy!
W tekście A pierwszy akapit to same powtórzenia, w dodatku niezgrabne stylistycznie i pozbawione przecinków.
Samo przeprowadzenie historii też pozostawia trochę do życzenia. Miejscami tekst wydaje mi się niespójny, relacje bohaterów niejasne. Nie podoba mi się używanie nadmiaru cudzysłowów, jak na przykład "rodzina", "kochałam". Jeśli autor tekstu literackiego chce zaznaczyć ironię, potrafi to zrobić bez uciekania się do takich zabiegów.
W tekście B jak już mówiłam ciekawy pomysł. W dodatku, chwała Bogu!, przecinki są (chociaż nie wszystkie). Podział tekstu logiczny, chociaż ja wyróżniłabym jeszcze parę etapów życia. Jeśli chodzi o długość, można się było popisać. Czasem drobne potknięcia stylistyczne, ale ogólnie czytało się dość przyjemnie. Szkoda tylko, że komentarze takie krótkie. Według mnie to one są tą częścią, która powina tu być rozwinięta.

Realizacja tematu:
A - 0,25
B - 0,75

Gdzie jest w A przekaz filozoficzny? Może jest tam jakieś przesłanie, że trzeba zaufać miłości, wyrwać sie spod toksycznej władzy rodzicielskiej, walczyć o swoje. Ale ja nie widzę, żadnych rozważań, a sam przekaz... Przykro mi, banalny.
W B niestety też nie ma nic, co by skłaniało do zastanowienia. Spstrzeżenia należą do najpopularniejszych z możliwych, szczególnie o zaślepieniu pracą i zaniedbywaniu rodziny. Ten temat wałkuje się cały czas. Ludzie, myślcie! Macie do pomocy dorobek dwóch tyięcy lat filozofii, a w tak szerokim temacie czepiacie się tego, co najzwyklejsze. Erudycja i kreatywność wyszły z mody?
Ah, najchętniej nie dałabym punktów nikomu.

Ogólne wrażenie:
A - 1,5
B - 2,5

Przyjemniej czytało mi się B. Może dlatego, że w A ciągle kłuły w oczy błędy interpunkcyjne.

Podsumowanie:
A - 5,75
B - 9,25


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Neja dnia Nie 9:14, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Rudzia




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:59, 18 Kwi 2009    Temat postu:

- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)

Pomysł:
A: 2
B: 3

Styl:
A: 2
B: 3

Realizacja:
A: 0,5
B: 0,5

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 3

Jestem zachwycona drugim pomysłem, drugą historią, wzruszyłam się, a może nei powinnam, dało mi to sporo do myślenia. Pierwszy tekst tylko przeczytałam, drugi pozostał w jakiś sposób we mnie. Oba ogólnie naprawdę dobre i na wysokim poziomie, ale po prostu drugi wydał mi się znacznie ciekawszy.

Podsumowanie:
A: 5,5
B: 9,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Satu Tähti
Demoniczny Moderator



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Gwiazd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:55, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Oto wyniki:

Tekst A: - 24,5
Tekst B:- 35,5


Różnica niewielka. Wygrała... AGFA!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Satu Tähti dnia Czw 13:23, 30 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin