Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Polowanie na czarownice - Lena. vs Rose

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Satu Tähti
Demoniczny Moderator



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Gwiazd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:45, 20 Kwi 2009    Temat postu: Polowanie na czarownice - Lena. vs Rose

Przed państwem...


LENA. vs ROSE

forma – proza
tematyka – "Polowanie na czarownice"
długość – b/o
termin – 20 kwietnia 2009
wymogi specjalne – tło historyczne: Europa lub Ameryka, XVII wiek


Tak dla przypomnienia:

8. Rozjemcy mają obowiązek obszernie wypowiedzieć się na temat każdej z broni i przyznać według własnego uznania talenty (z puli wynoszącej 15), tłumacząc przy tym dosadnie każdą swoją decyzję, odczucia, dodając wskazówki i uwagi, na koniec zaś jeszcze podsumowując. Talenty przyznawane są w kategoriach:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Talenty muszą zostać przyznane, niezależnie od tego, czy, zdaniem Rozjemcy, twórca broni zasłużył, czy też nie.




TEKST A


- Alice, czy ciebie, za przeproszeniem, kompletnie popieprzyło? – kilkunastoletnia dziewczyna, idąca w ślad za swoją przyjaciółką, postanowiła wreszcie dać upust swoim uczuciom i wyrazić w tym jednym, krótkim, retorycznym pytaniu, co tak naprawdę myśli o nocnej eskapadzie i przedzieraniu się przez morze chaszczy (wysokich, kolących, parzących i drapiących chaszczy!). Fakt, że kobiety zaczęły nosić spodnie dopiero pod koniec XIX w., również pomaga oddać grozę sytuacji. Zwłaszcza, że mamy dopiero rok 1639. Konkretnie maj.
A na firmamencie piękny, idealnie okrągły księżyc. Złocista poświata lekko oświetlała rudowłosą dziewczynę błądzącą wzrokiem po gęstwinie zarośli i wciąż powtarzającą w myślach: „To musi gdzieś tutaj być. Musi, musi! Anna na pewno nie kłamała. No, pokaż się do cholery!”.
- Isabel, to jest ważne. A ty, jako przyjaciółka, powinnaś mnie wspierać, a nie częstować głupimi komentarzami – powiedziała w końcu na głos, mając na twarzy wyraz głębokiego skupienia.
Na szczęście nie widziała wyrazu twarzy swojej koleżanki.
- Wspierać? I co, może jeszcze razem z tobą zapoznać się bliżej ze stryczkiem? Nie, dziękuję. Powiem więcej: nie zdziwiłabym się, gdybyśmy miały później jakieś nieprzyjemności. Chociaż mam też oczywiście nadzieję, że nikt nie dowie się o tym, co robisz. Nie wiesz w jakich czasach żyjemy? Oskarżają o wszystko, wystarczy cień niedorzecznego podejrzenia… – Wypowiedź została skwitowana krótkim, bezdusznym „Nie przeżywaj”, przez co w niebieskich oczach Isabel zaczęły pojawiać się łzy. – Pamiętasz tę kobietę mieszkającą na skraju lasu? – ciągnęła. – Podobno oskarżyli ją o jakieś niestworzone rzeczy, torturowali…
Nagle z załamującym się głosem Isabel zaczął kontrastować wesoły okrzyk Alice: „Mam! Znalazłam! Jeszcze tylko kilka dni i będzie mój!”. Dziewczyna zaczęła tańczyć coś, co miało zapewne robić za Pląs Szczęścia, unosząc przy tym w dłoniach małą, zieloną, niepozorną roślinkę…
No tak, Wy przecież nie wiecie jeszcze wszystkiego. Otóż… kilkanaście dni wcześniej miało miejsce wydarzenie, które zapoczątkowało łańcuch zdarzeń o którym jest i będzie tutaj mowa.
Tak, tak, oczywiście, że tak – zaczęło się od faceta. A konkretnie - od pewnego wyjątkowo przystojnego, wysokiego, kruczowłosego faceta ze zdrowymi zębami, płaskim brzuchem i jędrnymi pośladkami. Jego charakter pozostaje tajemnicą. Przyjmijmy, że był miły, uprzejmy i inteligentny (a co, niech się chłopak nacieszy tymczasową zabawą w ideał!). W każdym razie oczęta Alice spoczęły tamtego dnia na jego osobie, a obraz ten wyjątkowo mocno utrwalił się w jej pamięci. Dziewczyna postawiła sobie nowy, życiowy cel: zdobyć miłość czarującego nieznajomego. Na pierwszy rzut oka widać jednak było, że „czarujący nieznajomy” na drabinie społeczeństwa umiejscowiony jest zdecydowanie wyżej niż ona – to wykluczyło możliwość, że może kiedyś, jakimś cudem, zwróci na nią chociaż część swojej uwagi. Ale trzeba sobie w życiu radzić. Jednym wychodzi to dobrze, innym źle, a jeszcze innym gorzej niż tragicznie. Alice padła na genialny – problem w tym, że tylko i wyłącznie w jej mniemaniu – pomysł. Uwarzy Eliksir Miłości! Nam pozostaje tylko ufać, że miała też plan na podanie wywaru delikwentowi.
Dziewczyna miała pełne ręce roboty. Po zdobyciu przepisu na ów napój, musiała zgromadzić ingrediencje potrzebne do jego sporządzenia. O dziwo, udało jej się zebrać wszystkie zioła, chociaż łatwym zadaniem z pewnością to nie było. Zdecydowanie nie pomagały też komentarze przyjaciółki typu: „To może jeszcze na przykład jelita szczura, tak dla smaku?” i:
- A sierść jednorożca już dodałaś?
- Isabel, nie ma czegoś takiego jak jednorożce.
- Podobnie jak nie ma czegoś takiego jak magiczne napoje. Obudź się wreszcie! To i tak nie będzie działać. Wpakujesz się tylko w jakieś tarapaty…

Troska Isabel poszła jednak na marne, a słowa okazały się prorocze. W historii tej pojawia się bowiem Czarny Charakter. Albo raczej Czarna Charaterka, w którą wcieliła się niepozorna sąsiadka Głównej Bohaterki. Dziewczyna nie rzucająca się w oczy, aczkolwiek niesamowicie wścibska, lubiąca wiedzieć wszystko o wszystkich. Na dodatek wredna. Możliwe, że miała kompleksy/trudne dzieciństwo/masę wolnego czasu/niezbyt wysokie IQ/coś innego (do wyboru, do koloru). W każdym razie okazało się, że encyklopedyczna definicja plotki („Plotka – choroba zakaźna polegająca na przenoszeniu jej z nosiciela na nosiciela. O dziwo nosiciel nie jest chory, chora jest ofiara. Nosiciele przekazują sobie jakiś fakt z życia ofiary, który zostaje wielokrotnie przekręcany, dzięki czemu staje się bardziej interesujący dla nosicieli”) jest jak najbardziej prawdziwa. Zarzuty, jakie tydzień później usłyszała Alice na przesłuchaniu to między innymi: latanie na miotle, związek z szatanem, pojawianie się na sabatach, odpowiedzialność za nagły i tajemniczy zgon krowy sąsiada, nocna burza i katar sąsiadki.
Niewinna zabawa urosła do rangi najstraszniejszego przestępstwa. Głupota ludzka urosła do poziomu całkowitego fanatyzmu i niezwykłej łatwości ulegania manipulacji.
Strachu i zagubienia dziewczyny nie da się opisać. Paraliżowało ją przerażenie. Przysłuchiwanie się kłótniom ludzi, próbujących wybrać metodę ustalenia jej winy, stawało się torturą.
- Może próba żelaza? – zaproponował jakiś mężczyzna znudzonym głosem. Takie procesy nie były dla niego niczym nadzwyczajnym.
- Ma przechodzić po rozpalonym żelazie? Nie, za dużo z tym roboty, zresztą trzeba będzie czekać…
Po takim „spacerze” szybko opatrywano rany na stopach. Jeżeli źle się goiły, znaczyło to, że oskarżona jest winna.
Alice marzyła w tym momencie tylko o osunięciu się w ciemność, o uwolnieniu się raz na zawsze z otaczającej ją niedorzeczności.
- W takim razie dawać tutaj szybko gorącą wodę! Włoży rękę do ukropu.
- Tak! – Mężczyznę entuzjastycznie poparł jakiś głos. – Jeżeli nic jej się nie stanie, znaczy, że jest niewinna…
- A może jednak coś innego?
Łzy płynęły po czerwonych policzkach. Rzeczywistość powoli przestawała docierać do świadomości, twarze ludzi rozmazywały się coraz bardziej, ugięły się kolana. Ocknięcie nastąpiło kilka chwil później, tylko po to żeby mogła wysłuchać jednego z większych absurdów wymyślonych przez ludzi: zostanie wrzucona do rzeki, utonięcie prowadzić będzie do uniewinnienia, przeżycie – do śmierci na szubienicy.
W tym momencie z pomocą przybyć powinien tajemniczy, przystojny nieznajomy na białym koniu. Ale nie przybędzie – to przecież nie bajka.


TEKST B

Malleus Maleficarum.
- Nie tolerujemy samosądów. Jeśli chcecie ją spalić, musi się odbyć proces.
Kilka głów ludzi zebranych na głównym placu miasteczka Aversa w południowych Włoszech odwróciło się w stronę, z której dobiegł ich głos. Na skraju zbiegowiska stało dwóch mężczyzn. Jeden, dobrze im znany, był burmistrzem; drugiego natomiast nikt z obecnych nie poznawał. To właśnie on wypowiedział owe słowa, stanowczym, chłodnym wzrokiem spoglądając po obecnych na placu.
Mężczyzna był wysoki i choć w młodości zapewne był szczupły, zdążył sporo stracić ze swojej idealnej sylwetki. Ubrany w przykurzoną, brązową podróżną pelerynę, stanowił jedną z niewielu ciemnych plam na oświetlanym promieniami letniego słońca placu. Jego włosy były lekko posiwiałe, drobne zmarszczki na ogorzałej twarzy zaś świadczyły, że mężczyzna nie był już młody, mógł mieć około czterdziestu pięciu lat. W jego oczach, oprócz stanowczości, czaiło się też coś dziwnego, co zapewne niewielu ludzi zidentyfikowałoby jako dobroć.
- Ludzie, to jest wielebny Giovanni Novelli, wysłannik Świętego Oficjum – oświadczył burmistrz nieco drżącym tonem. – Był w okolicy, pozwoliłem sobie więc po niego posłać, żeby niesprawiedliwość jaka się tutaj nie działa.
- Nie chcemy obcego! Sami czarownicę spalimy! – rozdarły się głosy na placu.
- To wiedźma przeklęta! Spalić ją!
- Najpierw trzeba udowodnić jej winę – odpowiedział spokojnie burmistrz. – Oskarżenia muszą zostać wypowiedziane przed sądem.
Na samym środku placu, przywiązana do pala na szczycie wielkiego stosu, stała młoda dziewczyna. Mogła mieć około dwudziestu lat, nie więcej. Była blondynką, stare ubrania przylegały ściśle do jej ciała, obrysowując zgrabną sylwetkę. Szare oczy dziewczyny były puste, jakby zupełnie martwe. Wydawało się, że Charlotta nie przejmuje się już własną śmiercią. Jakby nagle wszystko stało się jej obojętne.
- Wina jest, wszyscyśmy świadkami! Spalić ją!
- Prowadźcie do budynku sądu – odezwał się wysłannik Świętego Oficjum, a chociaż mówił cicho, na placu nagle zaległa cisza. Wszyscy obecni patrzyli na niego z respektem, którego nikt nie spodziewałby się dostrzec w twarzach zupełnie obcych ludzi. – Należy jej się sprawiedliwy proces.
Charlotta odetchnęła głęboko, gdy rozwiązano jej ręce. Wielebny Giovanni Novelli wydał jej się człowiekiem sprawiedliwym. Gdyby do tej pory nie straciła całej nadziei, pewnie odzyskałaby wiarę w możliwość uratowania życia. Teraz jednak nie była już pewna, czy nie woli umrzeć.
Kopuła budynku sądu lśniła złowieszczo w promieniach letniego słońca. Czarownicę wprowadzono po schodach do środka.

*

Pierwszym świadkiem była młoda, trzydziestoletnia kobieta. Porządne ubranie wskazywało na jej pochodzenie; nie była z pewnością zwykłą kobietą z gminu. Włosy w lokach spięła wysoko na czubku głowy. Na Charlottę, obojętnie stojącą pod ścianą pomieszczenia, spoglądała z dziwnym wyrazem twarzy, lekkim zniesmaczeniem i niepewnością. Giovanni nie wiedział, co o tym myśleć.
- Mówcie, pani – polecił, siadając na wyściełanym krześle na podwyższeniu. Kobieta kiwnęła głową.
- Nazywam się Eugenia del Saggezza. Charlotta leczyła mojego męża – wyjaśniła niechętnie. – Kiedy nasz medyk oświadczył, że nadziei już nie ma, do niej poszliśmy. Kilka dni z rzędu dawała mu mieszankę ziół przyrządzoną wedle sobie tylko znanego przepisu. Mój mąż wyzdrowiał.
- Więc mąż pani wyzdrowiał? – powtórzył Giovanni, lekko marszcząc brwi. Kobieta kiwnęła głową. – A jednak świadczycie przeciwko dziewczynie?
- Toż to nie było w ludzkiej mocy, żeby mojego męża ocalić – szepnęła Eugenia, a wargi jej pobielały. – Jak jej mogło się to udać? Jakim sposobem posiadła lepszą wiedzę od naszego medyka? Musi to być sprawka czarów, panie.
- Czy w trakcie owej kuracji Charlotta posługiwała się czymś oprócz ziół? Może zauważyłaś, pani, coś dziwnego w jej zachowaniu?
- Twierdziła, że zioła ją odurzyły – odpowiedziała Eugenia, nadal tym samym tonem, jakby czując wyrzuty sumienia. Giovanni powoli zaczynał to rozumieć. Dziewczyna ocaliła życie jej mężowi, a jednak skazywali ją na śmierć.
Gestem odesłał świadka, po czym zwrócił się do Charlotty.
- Co masz na swoją obronę, dziewczyno?
- Moja babcia była zielarką – szepnęła Charlotta, po raz pierwszy odzywając się w jego obecności. Miała spokojny, niski głos. – Wszystkiego mnie nauczyła. Umiem obchodzić się z ziołami i nie potrzebuję do tego pomocy szatana.

*

Giovanni uważnie przyjrzał się kolejnemu świadkowi. Mężczyzna mógł mieć około czterdziestu lat; najwyraźniej wywodził się z gminu, wskazywał na to jego dość niechlujny i z pewnością biedny ubiór. Ogorzała twarz i stwardniałe od ciężkiej pracy ręce wskazywały, że mężczyzna z zawodu jest rolnikiem.
- Kilka miesięcy temu to było, jak mój syn, Leone, gdzieś się zagubił. Najpierw to nikt na to uwagi nie zwrócił, mieliśmy robotę na polu. A potem nigdzie go nie było. Szukaliśmy go, ale nie znaleźliśmy. Moja żona płakała. Wtedy przyszła Charlotta. Wskazała miejsce, gdzie miał być nasz syn. I był tam.
- Gdzie to było, panie Martino? – drążył Giovanni swoim spokojnym, stanowczym tonem głosu.
- Ano, w lesie. Ale Charlotta nas zaprowadziła i ani razu drogi nie zgubiła. Leone wpadł do wielkiego dołu i wyjść nie mógł, tośmy mu pomogli. Charlotta nic od nas nie wzięła, choć żona chciała dać jej kurę. Dałaby i więcej, ale nie miała co. Uratowała naszego syna, to dobra dziewczyna.
- Ale nie świadczy pan za nią – zauważył Giovanni delikatnie. Martino rzucił Charlotcie przepraszające spojrzenie.
- Ano, musi w tym coś być, skoro wiedzieć tego nie mogła. Skąd wiedziała? Mówią, że wiedźmy roznoszą czarną śmierć. Mówią, że w Belluno czarownica urok rzuciła i dwoje ludzi zabiła. Nie chcemy takiej w wiosce.
Świadek odszedł, a Giovanni przyjrzał się uważnie Charlotcie. Nadal stała pod ścianą ze spuszczoną głową, a szopa jasnych włosów spadała jej na oczy. Mógł się tylko domyślać, co czuła ta dziewczyna, gdy nagle cała wioska odwróciła się przeciwko niej. Miejsce, w którym żyła od dziecka, które było jej domem, teraz wydało ją na śmierć. Giovanni wcale nie dziwił się jej zachowaniu.
- Charlotto, skąd wiedziałaś, gdzie szukać syna pana Martino? – zapytał, czując na sobie wzrok wszystkich osób obecnych na sali. Znalazła się tam połowa miasteczka, ciekawa nie tylko procesu, ale przede wszystkim wyroku. – Kto ci to powiedział?
Podniosła na niego wzrok, w którym wciąż, mimo sytuacji, w jakiej się znajdowała, kryło się sporo dumy. Twarz miała spokojną, a w oczach nadal widniała pustka. Odpowiedziała, równocześnie podnosząc podbródek do góry:
- Nikt mi nie powiedział. Wiedziałam, bo śniłam o tym. – Zamilkła na chwilę, jakby coś sobie przypominając, po czym kontynuowała: – Tamtego dnia po południu zmorzył mnie sen. Znalazłam się w lesie. Szłam przed siebie, czułam, dokąd idę, ale tego nie wiedziałam. Potem zobaczyłam chłopca w rowie. Zapamiętałam drogę i dałam znać jego rodzicom, gdy się obudziłam.
- Śniłaś o tym? – powtórzył Giovanni niechętnie. Cała sprawa coraz mniej mu się podobała. Dziewczyna z pewnością miała dobre serce. Nie była zła, nie widział w niej żadnego zła. A jednak zdawał sobie sprawę, że nie będzie mógł puścić jej wolno. Święte Oficjum wymagało od niego wypełnienia obowiązków.
- Tak – przytaknęła drżącym głosem. Spojrzenie, jakim obrzucił ją Giovanni Novelli powiedziało jej wszystko o jego uczuciach. Dla Charlotty nie było już ratunku.

*

Dziewczyna, która stanęła przed Giovannim, nie była dużo starsza od Charlotty. Miała ładne, duże, orzechowe oczy i naturalne, brązowe loki okalające jej okrągłą twarzyczkę. Wyglądała na poważnie wystraszoną. Kiedy weszła do sali, Charlotta drgnęła konwulsyjnie i wlepiła wzrok w podłogę. Nicola Erba nie patrzyła w stronę Charlotty. Spojrzenie utkwiła w wysłanniku Świętego Oficjum, jakby tylko on znajdował się w pomieszczeniu.
- Znasz tę dziewczynę, prawda? – odezwał się Giovanni, gestem wskazując Charlottę. Nicola kiwnęła głową. Przez chwilę walczyła z opornym językiem, by wydobyć z siebie jakieś słowa, po czym odpowiedziała:
- To dla niej opuściłam swojego męża. Uciekłam do niej i do niedawna z nią mieszkałam. Kochałam ją.
- Tak jak siostra kocha siostrę? – uściślił Giovanni. Nicola powoli pokręciła głową.
- Nie… tak jak kobieta kocha mężczyznę. Byłyśmy razem. Kochałam ją.
- Dlaczego więc ją opuściłaś?
- Mój mąż uświadomił mi, że padłam ofiarą jej uroku – wyjaśniła drżącym głosem. – Powiedział, że nie jestem niczemu winna. To ona jest wiedźmą, sprowadziła mnie na złą drogę. Powinno się ją spalić – pod koniec jej głos zabrzmiał dużo pewniej. Charlotta drgnęła i jeszcze niżej pochyliła głowę.
- Więc tak naprawdę nigdy jej nie kochałaś? – Giovanni nie mógł się powstrzymać, by nie zadać tego pytania. Nicola powoli pokręciła głową.
- Nie. To była jej wina.
Gdy kobieta wychodziła z pomieszczenia, Charlotta na chwilę podniosła głowę. Giovanni, który uważnie się jej przyglądał, dostrzegł na policzku dziewczyny pojedynczą łzę. Była to pierwsza – i, jak się wkrótce przekonał, ostatnia – skaza w idealnie spokojnym wizerunku Charlotty.
Ona rzeczywiście musiała kochać tamtą dziewczynę, która ją zdradziła. Łza potoczyła się po policzku i skapnęła na podłogę.

*

- Charlotto, za praktykowanie czarów skazuję cię na śmierć poprzez spalenie na stosie – powiedział Giovanni idealnie spokojnym głosem. Idealnie spokojna była również twarz domniemanej czarownicy, gdy usłyszała te słowa. Nie zmieniła się w ogóle, jakby niewiele ją obchodziło jej życie i śmierć.
Giovanni przestał się temu dziwić. Cała wioska odwróciła się od niej, nawet kobieta, którą kochała. Giovanni Novelli był światłym człowiekiem, który potrafił zrozumieć wiele. Teraz też wiedział, że choć dowody przeciwko Charlotcie są mocne, dziewczyna nie zasługuje na śmierć. Nawet jeśli sama przyznała się do proroczych snów.
Czuł się jak Piłat, skazujący Jezusa na śmierć.
- Egzekucja odbędzie się jutro z samego rana. Do tego czasu skazana pozostanie w areszcie – dopowiedział, po czym bezzwłocznie opuścił salę, by odnaleźć ludzi odpowiedzialnych za wykonanie stosu. Widział ich, kiedy wjeżdżał do Aversy. Obydwu odnalazł tuż za drzwiami sali sądowej. Stali w korytarzu, najwyraźniej czekając na wynik procesu.
Przyjrzał się im uważnie. Nie sądził, że będzie miał trudności z narzuceniem im swojej woli. W zasadzie uważał, że będzie to bardzo proste zadanie.
- Przygotujcie nowy stos. Musi być dużo większy od starego. Ten rozebrać, a drewno roznieść po lesie – oświadczył tonem nie znoszącym sprzeciwu. Obydwaj mężczyźni spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Jakże to, panie? – wyrwało się jednemu z nich. – Toż nie możemy użyć tego drewna?
- Nie – odpowiedział stanowczo. – Drewno ma być wilgotne. Mocno wilgotne. Zrozumiano?
Mężczyźni wyglądali tak, jakby chcieli jeszcze coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowali. Nawet wysłannik Świętego Oficjum mógł mieć swoje dziwactwa. Nie im było podważać jego rozkazy.

*

Wesołe promienie słoneczne od wschodu oświetlały główny plac w miasteczku Aversa. Na środku placu sczerniałe resztki stosu układały się w ponure koło, jedyny dowód na to, że jeszcze kilka godzin wcześniej miała tu miejsce egzekucja. W niebo nadal unosiły się resztki duszącego dymu.
Piękna, letnia pogoda i przerażające zgliszcza tworzyły niepokojący dysonans w spokojnym krajobrazie okolicy. Giovanni Novelli założył swoją brązową, przykurzoną pelerynę i wskoczył na konia, którego gościńcem poprowadził ku wyjazdowi z miasteczka.
Wilgotne drewno daje dużo dymu. Zanim czarownica zdąży się spalić, dusi się nim i traci przytomność. Nawet jeśli potem płomienie ją cucą, to nie na długo. Zamiast nieopisanego bólu palonego ciała zabija ją trucizna w płucach.
Giovanni Novelli doskonale o tym wiedział. Ale nawet jeśli czuł się dzięki temu przynajmniej trochę lepiej, wciąż porównywał się do zdrajcy. Będąc wysłannikiem Świętego Oficjum, musiał jednak przestrzegać reguł. Reguły zaś mówiły wyraźnie, co należy robić z czarownicami.
Giovanni Novelli wciąż był oddany Świętemu Oficjum, pomimo że ostatnie wydarzenie nieco wstrząsnęło jego wiarą.
Malleus Maleficarum.

Zakończenie przewiduję na 4 maja!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
BBy




Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:15, 20 Kwi 2009    Temat postu:

Ogólnie, to autor A nie spełnił wymogów. Znaczy, nie spełnił do końca. Zabrakło mu tła historycznego, niefortunnie dobierał słownictwo, mimo że styl był lekki. B był przemyślany, pewnie napisany, adekwatnie do tematu. Taki, jakiego oczekiwałam.
Punkt rozkładają się więc następująco:
Pomysł
A: 1,75
B: 3,25
Styl:
A: 2 [bo lekki, ironiczny, ale nieadekwatny do tematu]
B: 3 [poprawny, dobry, fajny, ogólnie, same pozytywne przymiotniki]
RT:
A: 0,25 [ za mało polowania na czarownice. no i wymogi specjalne nie spełnione]
B: 0,75
OW:
A: 1 [ byłoby więcej, gdyby temat brzmiał {współczesne polowanie na czarownice}]
B: 3 [Bo, jak można było wywnioskować, podobał mi się bardziej]

Suma:
A: 5
B: 10
Chiba ^^
Przyjemnie się czytało oba teksty, ale widać różnice w warsztacie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Beatrice




Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:55, 21 Kwi 2009    Temat postu:

To moja pierwsza ocena, proszę o wyrozumiałość. (:

Temat mnie zainteresował, chociaż mniej, niż osoby, które miały w pojedynku uczestniczyć: i Leny., i Rose teksty czytałam nie raz, nie dwa, więc szybko było można się połapać. Obie Autorki są bardzo charakterystyczne; obie są bardzo dobre.


Pomysł:
A: 1,5
B: 3,5

W tekście A pomysł był na pewno, ale w porównaniu z tekstem B wypadł dosyć blado. Tła historycznego, oprócz podanego roku, nie było. Ani zachowanie bohaterów, ani język, którymi się posługiwali na to nie wskazywał.
W tekście B pomysł był - sąd, zeznania. I był naprawdę dobry, ponieważ czytając go niejeden raz klęłam na niewdzięczników. Ukazanie mentalności tamtej warstwy społecznej dużo dało samemu opowiadaniu.

Styl:
A: 2
B: 3

Autorka tekstu A bawi się językiem, dobieraniem słów. Jest śmieszny i dobrze bawiłam się, czytając to opowiadanie: jest jednak nieadekwatny do czasu, w którym miało się to rozgrywać.
W tekście B styl jest poważny, przejmujący, a zdania zbudowane w taki sposób, by oddać jak najwięcej emocji. Tylko miałam małe "deżawi", kiedy czytałam początek i koniec tekstu.

Realizacja tematu:
A: 0,4
B: 0,6

W tekście A nie odczułam tła historycznego, sam wyrok był szybki, a polowanie: przykrótkie.
W B było wszystko.

Ogólne wrażenie:
A: 1,75
B: 2,25
Dobrze czytało się oba teksty, aczkolwiek A był bardziej parodią, poza tym współczesną parodią. B był taki, jaki być powinien: tło historyczne, bohaterka, lekki styl. Chociaż zastanawiam się, czy ukochana głównej bohaterki została potem zlinczowana. I czy motyw miłości lesbijskiej (w, bądź co bądź, średniowieczu) nie był zbyt odważny, bo wątpię, czy ktoś by się do niej przyznał. Ale z drugiej strony bohaterka zwaliła to na swoją eks-ukochaną. Dobrz, nieważne ^^

Podsumowanie:
A: 5,65
B: 9,35


Chyba wszystko się zgadza (:
Przepraszam, za długość, jest to jednak pierwsza ocena i powinnam się doń przyłożyć, czyż nie? ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
zmora.




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: urodzona w ukochanych górach.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:06, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Dla mnie tekst A był zbyt uwspółcześniony, nie poczułam 'klimatu' czarownic, co nie zmienia faktu, że sam pomysł był dość ciekawy.
Po temacie "Polowanie na czarownice", miałam nadzieję przenieść się w tamte czasy, co doskonale poczułam w tekście B.
Pomysł:
A: 1
B: 4

Przyznam, że tekst A mnie rozbawił, czytało mi się lekko, jednak to nie ten temat.
Tekst B, mimo że pisany zupełnie innym stylem, nie był wcale cięższy w porównaniu z poprzednim. Czuło się średniowiecze.
Styl:
A: 1,5
B: 3,5

W tekście A zabrakło tła historycznego i było za mało polowań.
Tekst B zaspokoił moją wiedzę historyczną na temat czarownic.
Realizacja tematu:
A: 0,3
B: 0,7

Ogólnie bardziej podobał mi się tekst B.
Tekst A był dla mnie historią opowiedzianą we współczesności.
Jednakże oba teksty czytało mi się dobrze i z przyjemnością (i z przyjemnością jeszcze kiedyś do nich wrócę).
Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 2,5

Podsumowanie:
A: 4,3
B: 10,7

Autorkom obu tekstów gratuluję! :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Ferhora




Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:08, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Ciekawy temat, nie powiem :)
Tekst A był zbyt potoczny moim zdaniem. Był śmieszny, ale nie dało się wyczuć klimatu. Takie to wszystko potoczne i zbyt współczesne było. Tekst B już był nieco lepszy, ale taki oczywisty i przewidywalny. Jest sobie niewinna czarownica i ją spalili...

Pomysł:
A:1
B:4

No niestety pierwsza Autorka jakoś tak w moim odczuciu się stylem nie popisała. Jakby pisała na "odczep się". Drugi tekst był ok.

Styl:
A:1
B:4


Właściwie realizacja była podoba. Ale wg mnie drugi tekst wyczerpał w pewnym sensie temat mimo, że nie było w nim nic oryginalnego.
Realizacja tematu:
A:0.2
B:0.8


Wrażenia mam takie sobie. Czytając pierwszy tekst trochę się uśmiałam. Drugi był przynudnawy.
Ogólne wrażenie:
A:2
B:2


Podsumowanie:
A= 4.2
B= 10.8


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ferhora dnia Śro 19:09, 22 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nadia




Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 1266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:29, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Pomysł:

A: 2;
B: 3.


Pomysły obu tekstów były na podobnym poziomie, jednak drugi bardziej mi się podobał, więc - tak stuprocentowo subiektywnie - przyznałam więcej punktów drugiemu.

Styl:

A: 1;
B: 4.


Przepaść. W pierwszym niby ma to być XVII wiek? Na pewno? Bo słownictwo, jakiego używają bohaterki, bynajmniej, o tym nie świadczy. Spokojnie coś takiego mogłabym umieścić w naszych czasach. Albo przynajmniej dwie dziewczyny z naszych czasów mogły być przeniesione nagle do tamtych. Ale skoro nic o tym nie wspomniałaś, znaczy się, że tak nie było. Nie podobały mi się też wstawki w nawiasach i możliwość wybierania. Ani to śmieszne, ani błyskotliwe - jedynie nieszczy nastrój. Temat ewidentnie nie dla Ciebie. Drugi tekst o niebo lepszy, a wręcz zaryzykowałabym stwierdzenie, że dobry i po prostu mi się podobał. Kilka zbędnych przecinków, ale ogólnie bomba. Nawet to słownictwo było dużo bardziej adekwatne do tematu i czasów.

Realizacja tematu:

A: 0,5;
B: 0,5.


Tak właściwie... to gdzie to polowanie? W jednym samo "czarownie", a drugim egzekucja. A gdzież tytułowe polowanie? Nima.

Ogólne wrażenie:

A: 0,5;
B: 3,5.


Drugi tekst podobał mi się, nawet trochę więcej. Pierwszy nie podobał mi się w ogóle, a nawet trochę mniej. Stąd ta punktacja. Dla autorki pierwszego tekstu mam radę: nie porywaj się z motyką na słońce. Temat dla Ciebie ewidentnie nietrafiony, z pewnością lepiej byś się czuła w jakimś współczesnym, może jakiejś lekkiej komedyjce?

PODSUMOWANIE:

A: 4;
B: 11.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Minka




Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zahajki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:01, 30 Kwi 2009    Temat postu:

Oba teksty były przyjemne. Powiem nawet, że pierwszy czytało się lekko z gracją i, czasami, uśmiechem na buzi. Drugi natomiast był troszeczkę cięższy, pisany, na pewno, innym stylem. I, chociaż na początku wydawało mi się, że tekst A bardziej mi się podoba, to tylko przez chwilę. Zanim nie doczytałam do końca tekstu B. Mimo tego, że A miał tyle... ciepła i lekkości nie pasowało to w ogóle do tego tematu. To powinno być pisane... ciężej. Tak jak w tekście B. Tutaj nie mówimy o młodzieżowym życiu, chorej wyobraźni, tylko w dużej ilości o śmierci. Dlatego właśnie tak posypały się punkty.

Pomysł

A: 1,5
B: 3,5

Styl

A: 2,5
B: 2,5

Realizacja tematu

A: 0,2
B: 0,8

Ogólne wrażenie

A: 1,5
B: 2,5


REASUMUJĄC:

A: 5,7
B: 9,3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:49, 02 Maj 2009    Temat postu:

Znów krótko.

Pomysł:
A. 2,5
B. 2,5

No cóż. Właściwie, gdy przeczytałam temat to spodziewałam się czegoś takiego jak w tekście B. Dlatego tekst B mnie nie zachwycił. Pole do popisu było spore, a nie zostało wykorzystane.
Autorka tekstu A postawiła na coś śmiesznego i lekkiego. I właściwie spodobał mi się ten pomysł, na pewno nie tego się spodziewałam.

Styl:
A. 3
B. 2

Tekst A czytało mi się dużo lżej. Lubię takie style, dlatego czytało mi się go z przyjemnością. Potraktowałam go trochę jak coś pomiędzy komedyjką a parodią.
Tekst B też pisany był dobrym stylem, ale powiem szczerze, że po jakimś czasie zaczęłam się nudzić i patrzeć ile mi do końca jeszcze zostało. Po prostu od początku do końca można było łatwo przewidzieć, co się stanie.

Realizacja tematu:
A. 0,25
B. 0,75

Bo autorka tekstu A skupiła się bardziej na tym szukaniu tego zioła, niż na samym paleniu czarownic.

Ogólne wrażenie:
A. 3
B. 1

Ogólnie oba teksty mi się podobały, jednak tekst A czytało mi się ze zdecydowanie większą przyjemnością.

Razem:
A. 8,75
B. 6,25

to tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Soulmate




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bieszczady
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:14, 03 Maj 2009    Temat postu:

Liczyłam na gwałtowność, brutalność, prawdziwość, faktyczne tło historyczne i opieranie się na realiach czasów wspomnianych w wymogach specjalnych. Zawiodłam się koszmarnie.
Polowanie na czarownice - czytałyście lub oglądałyście odpowiednie dzieła dotyczące tego tematu? Nie sądzę. Z obydwu tekstów wyszły koszmarnie przesłodzone dramaty. Czy nie można by choć raz pominąć wątki miłosne?

Pomysł
A: 1,5
B: 3,5
W drugim pomysł był wyraźniejszy, nieco więcej z siebie autorka wykrzesała, ale gdybym mogła, przyznałabym dużo mniej punktów. Gdzie tu polowanie, gdzie zawziętość ludzka? Homoseksualizm tolerowany w tamtych czasach? Chyba ktoś pomylił epoki.

Styl
A: 2
B: 3
Jako taki, choć w tekście pierwszym niedopasowany w ogóle do sytuacji. Popolujmy sobie na wiedźmy, poudawajmy sobie praktyki zakazane - tak to odebrałam. Tak miło świergolić można opisując romans na salonach, a nie dwie jakieś wariatki - słodkie nastolatki, z których jedna zakochała się w "księciu". Dodajmy jeszcze literówki.
W drugim styl był już lepszy, nawet dialogi dopasowane do klimatów tamtych wieków.

Realizacja tematu
A: 0
B: 1
Szkoda, że nie mogę w tym miejscu punktów nie przyznać wcale. Zero zaciekłości, zero oddania tego, co tam naprawdę się działo za czasów inkwizycji itd. Homoseksualizm?! Istniał, zaiste istniał, ale kto by się do tego przyznał? W tym wypadku tę kobietę też by spalono - a może mąż zabiłby ją ze wstydu.

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 3
Bardzo złe, mówiąc grzecznie. Spodziewałam się cudów. Teksty, obydwa, były dla mnie sztuczne i nieprzemyślane, pisane na odwal, na ostatnią chwilę. Rozumiem, że komuś może braknąć czasu i zarywa pół nocy przed terminem, ale bez przesady.
Tutaj pomysł umarł zanim się narodził.

SUMA:
A: 4,5
B: 10,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Satu Tähti
Demoniczny Moderator



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 1332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasta Gwiazd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:44, 04 Maj 2009    Temat postu:

Oto wyniki:

Tekst A: - 43,1
Tekst B:- 76,9


Różnica niewielka. Wygrała... Lena.!


Serdeczne gratulacje zwyciężczyni, a także Rose ;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Satu Tähti dnia Pon 5:44, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin