Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Pierwsze spotkanie z kimś z Internetu - Minka vs Monoke

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Rieen




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:22, 27 Mar 2009    Temat postu: Pierwsze spotkanie z kimś z Internetu - Minka vs Monoke

MINKA_ vs MONOKE

forma - proza
tematyka - "Pierwsze spotkanie z kimś z Internetu"
długość – maksimum 10 stron A4, Georgia 12
termin – 27 marca 2009
wymogi specjalne – historia dowolna - z punktu widzenia dziewczyny bądź chłopaka; przyjaźń, miłość; może być wydarzenie fikcyjne

Przypominam:
Każdy z Was zalogowanych na forum może ocenić pracę według punktacji:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Ogółem możemy przyznać 15 punktów. (Po dodaniu punktacji dla jednej i dla drugiej osoby biorącej udział w pojedynku musi wyjść liczba 15; po dodaniu punktacji dla jednej i drugiej osoby w danej kategorii musi wyjść liczba, która podana jest powyżej).
Po 14 dniach Moderator prowadzący pojedynek - znaczy się ja - ujawni zwycięzcę.



TEKST A

Niepewnym krokiem wyszłam z pociągu. Wielki zegar na peronie wskazywał godzinę szóstą rano. Ze względu na wczesną porę pociąg świecił pustkami i miałam cały przedział dla siebie. Siedem godzin samotności i rozmyślań. Co minutę zastanawiałam się czy robię dobrze, czy nie będę tego żałowała. Wiedziałam, że mogę się rozczarować, że to nie będzie ta sama osoba co na zdjęciach, bo w końcu istnieje tyle programów do przerobienia wyglądu… A co jeśli jej nie rozpoznam? Boże! Co ja zrobię jak ja się jej nie spodobam?
Weszłam do dworcowej toalety i spojrzałam na swoje odbicie w ogromnym lustrze. Nie byłam ani ładna, ani brzydka, po prostu przeciętna nastolatka z kilkoma kilogramami za dużo. Wyciągnęłam z torby małą kosmetyczkę i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Umyłam dokładnie buzię i nałożyłam krem. Delikatnie pociągnęłam tuszem po rzęsach i koniec. Nie lubiłam ostrego makijażu, nie było mi w nim do twarzy, a poza tym dla mnie liczy się naturalność. Spojrzałam na zegarek. Było w pół do siódmej, za wcześnie by do niej zadzwonić. Nawet nie wiedziałam jak zareaguje na mój przyjazd. Ale ja nie miałam wyboru, to była moja ostatnia szansa, żeby się z nią spotkać…
Wyszłam z budynku Dworca Głównego we Wrocławiu i ruszyłam przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie idę. Nigdy wcześniej nie byłam w tym mieście, ale mimo to nie czułam się zagubiona. Wiedziałam, ze ona tu mieszka, i to jakoś dodawało mi otuchy. Wsiadłam do tramwaju nie zastanawiając się gdzie jedzie. W środku były tylko cztery osoby. Siwy mężczyzna z laską, dwie nastolatki i kobieta z siatką pełną zakupów, przez chwilę jadąc tym tramwajem czułam się jak w Gdańsku. Ale trwało to tylko chwilę, bo dojechaliśmy do końca trasy i musiałam wysiąść razem z resztą pasażerów. Na przystanku widniała tablica ‘Plac Grunwaldzki’, na początku nie zwróciłam na tę nazwę większej uwagi, lecz nagle dotarło do mnie, że ona tutaj
mieszka! Byłam coraz mniej pewna swojej decyzji. Czy nie mogło zostać tak jak było? Znałyśmy się tylko z Internetu i tak mogło pozostać. Parę razy rozmawiałyśmy przez telefon, ale doszłyśmy do wniosku, ze lepiej nam się pisze. Już nie pamiętam jak się poznałyśmy. To było ponad rok temu, a już po miesiącu stałyśmy się prawdziwymi przyjaciółkami. Potrafiła mi doradzić we wszystkim, nie wstydziłam jej się mówić o moich problemach z chłopakami, powiedziałam jej nawet o moim przerażeniu pierwszą wizytą u ginekologa! No dobra, w końcu nie doszła ona do skutku i miała ze mnie niezły ubaw, ale nie było mi z tego powodu przykro. Ona mówiła mi takie same rzeczy. W końcu doszłyśmy do wniosku, że nigdy się nie spotkamy. Będziemy wiernymi przyjaciółkami, ale bez spotkań. Taki układ nam się bardzo podobał. Urodziny obchodziłyśmy wspólnie 10 sierpnia, to była taka nasza umowna data, jako, ze ja urodziłam się 9, a ona 11. Ale tylko to miałyśmy podobne. Z charakteru byłyśmy całkiem różne. Ona słuchała metalu, ja wolałam reggae, ona lubiła czytać kryminały i horrory, ja chętniej sięgałam po książki przygodowe i romanse psychologiczne. Byłyśmy jak ogień i woda, ona zwariowana ja spokojna. A jednak się zaprzyjaźniłyśmy.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę ławek stojących po prawej stronie chodnika. Po drugiej stronie drogi miałam sklep spożywczy, postanowiłam tam wstąpić, bo byłam głodna. Moje wejście obwieścił dzwoneczek, który wisiał nad drzwiami. Stanęłam w kolejce, przede mną były jeszcze 3 osoby. Wysoki chłopak, który rozmawiał z dziewczyną stojącą obok niego i starsza pani. Zaczęłam im się przyglądać. W pewnym momencie cos przykuło moją uwagę. Była to zielona sznurkowa bransoletka na ręce chłopaka. Taka sama, jaką wysłałam Anicie… Nie, to nie możliwe. Niby specjalnie upuściłam drobne na podłogę. Para przede mną odwróciła się i ujrzałam moją przyjaciółkę i bardzo przystojnego chłopaka.
Mogę się złożyć, ze jak zwykle zrobiłam bardzo głupia minę, ale oni tez nie wyglądali lepiej. Chłopak wyszczerzył się, a Anita przecierała oczy myśląc, ze ma przywidzenia.
- Eee.. cześć. – wyjąkałam w końcu nadal zbierając pieniądze z podłogi, doszłam do wniosku, ze to nie był najlepszy pomysł.
- Magda, co ty tutaj robisz? – zapytała Anita patrząc na mnie z niedowierzaniem, chłopak stojący obok niej szepnął coś w stylu „zamknij buzię, bo wyglądasz dziwnie” i znów wyszczerzył się w moją stronę. Przyglądając się jego twarzy uznałam, że to musi być jej brat, byli bardzo podobni.
- Tak sobie przypadkiem przejeżdżałam… - powiedziałam udając beztroski ton.
- To gdzieś ty jechała przez Wrocław tylko z jedną torebką? – Anita spojrzała na mnie podejrzliwie. Przypomniałam sobie jak mówiłam jej, ze nie ma rodziny poza Pomorskim. Zrobiłam się cała czerwona i spuściłam wzrok. – Oh, Mada, cieszę się, że cię widzę! – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko – Dawid, kup bułki, ja wychodzę. – rzuciła jeszcze do brata i wyszłyśmy razem.
Po drugiej stronie ulicy stała ławka, usiadłyśmy na niej i zaczęłyśmy rozmawiać. Anita zapytała jak przełamałam mój lęk do podróżowania i jakim cudem przekonałam rodziców by pozwolili mi jechać. Ja odpowiedziałam, że nadal trochę się boje, a rodzice pojechali na trzy dni do Szwecji i zostałam z ciocią, która mi na to pozwoliła.
- Właściwie, to miałam zaraz iść do szkoły… - zaczęła Anita – ale zawsze mogę to zmienić! Zabieram cię na tourne po Wrocławiu! – Uśmiechnęła się szeroko, jej oczy błyszczały tysiącem ogników, na początku byłam trochę zdziwiona, lecz już po chwili udzielił mi się jej entuzjazm. – Przeżyjemy świetny dzień!
- Super! – powiedziałam z uśmiechem, miałam cos jeszcze dodać, lecz ze sklepu wytoczył się, i to dosłownie, Dawid. W rękach dzierżył dwie torby zakupów i dużą paczkę rumiankowego papieru toaletowego. Na jego widok nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Nie, no bardzo zabawne – mruknął pokazując mi język.
Ruszyliśmy w stronę ich bloku. Gdy w końcu znaleźliśmy się w ich mieszkaniu od razu zostałam niemalże powalona przez wielkiego doga niemieckiego, bydle zaczęło mnie obśliniać, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Moja internetowa przyjaciółka i jej brat tylko patrzyli i śmiali się głośno. Po jakimś kwadransie udało mi się w pełni oswobodzić spod łap Duszka (bo tak się owe ‘maleństwo’ nazywało) i zasiąść z Anitą i Dawidem do śniadania. Dopiero gdy zobaczyłam górę kanapek zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem głodna i zaczęłam pochłaniać je jedna po drugiej, Dawid nie był dłużny, co chwila sięgał po kanapkę i zjadał ją z zastraszającą prędkością. Tylko Anita jakimś cudem powstrzymywała się od tego by do nas nie dołączyć. Po śniadaniu Dawid pożegnał się i wybył do szkoły, a ja pomogłam Anicie umyć naczynia.
- A więc w drogę, przyjaciółko! – zawołała ochoczo, gdy tylko wyszłyśmy z jej bloku. – Ruszamy najpierw do Magnolii, mam ochotę połazić troszkę po sklepach. – przytaknęłam z wielkim entuzjazmem, bo uwielbiam zakupy!
O tej porze w galerii handlowej magnolia już było pełno ludzi, chodzili od sklepu do sklepu, od wystawy do wystawy szukając czegoś, po co w ogóle tutaj nie przyszli. My także nie miałyśmy obranego celu tej wyprawy i to właśnie się nam najbardziej podobało. Godziny mijały nam na buszowaniu po asortymencie markowych sklepów z ubraniami i biżuterią, oczywiście nic nie kupiłyśmy. Nie licząc lodów i Longerów. Gdy już nie było co oglądać Anita zarządziła zmianę miejsca pobytu na Wrocławski Rynek. Podróż tramwajem upłynęła na rozmowach o głupotach i to właśnie bardzo mi się podobało. Mimo, ze widzimy się dopiero pierwszy raz świetnie się rozumiemy. Myślałam, że będzie wkurzona, że przyjechałam, bo ustaliłyśmy nie spotykać się, a jednak ona była bardzo uradowana z tego powodu. Gdy dotarłyśmy na rynek pierwszym miejscem jakie odwiedziłyśmy był Feniks, wjeżdżając windą na pierwsze piętro uznałyśmy, że nie chce nam się oglądać tamtejszej odzieży i zostałyśmy w windzie, którą jeździłyśmy w górę i w dół, Az ochrona uprzejmie nie poprosiła nas, abyśmy opuściły budynek. Z głośnym śmiechem wyszłyśmy na dwór. Słonko pięknie grzało, robiło się coraz cieplej.
- Bardzo się cieszę, że przyjechałaś – powiedziała Anita, gdy siedziałyśmy przy stoliku w restauracji „Złoty pies”, gdzie jadłyśmy obiad.
- Myślałam, ze będziesz zła, bo w końcu ustaliłyśmy, ze się nie spotkamy…
- Ja po prostu się bałam podróży, tak samo jak ty. – uśmiechnęła się do mnie szeroko.
Po posiłku ruszyłyśmy w stronę ZOO, obie uwielbiamy zwierzęta, więc to miejsce było dla nas idealne. Jak dzieci chodziłyśmy i naśladowałyśmy niektóre zwierzęta. Okazało się, ze Anita zabrała aparat, lecz o nim zapomniała. Porobiłyśmy sobie zdjęcia z żyrafą i słoniem, a nawet siedziałam na wielbłądzie! Nagle zadzwonił mój telefon. Myślałam, ze to mama, ale to był alarm, który sobie ustawiłam, miał mnie poinformować o odjeździe pociągu z godzinnym wyprzedzeniem.
-Już czas, tak? – Anita momentalnie posmutniała. Kiwnęłam głową. – Chodź, jedziemy na dworzec.
Tym razem pojechałyśmy autobusem, rozmowa nam się nie kleiła, obie byłyśmy smutne. Na dworcu panował ruch, mój pociąg miał odjechać za pół godziny. Nie musiałam kupować biletu, bo w Gdańsku zaopatrzyłam się w bilety w obydwie strony. Usiadłyśmy na ławeczce na peronie i rozmawiałyśmy o dzisiejszym dniu. Wszystko bardzo nam się podobało, nawet na chwilę zapomniałyśmy, ze już muszę jechać, jednak gdy po całym peronie rozeszła się informacja, że mój pociąg już nadjeżdża rozpłakałam się. Anita też nie wytrzymała i poszła w moje ślady. Przytuliłyśmy się do siebie mocno. Obiecała mi, że teraz ona do mnie przyjedzie. Tuliłyśmy się tak do momentu, gdy nie zabrzmiała informacja o odjeździe pociągu. Czym prędzej pobiegłam do drzwi i weszłam do pierwszego lepszego przedziału. Na moje szczęście był pusty. Wychyliłam się i zaczęłam machać Anicie. Łazy nadal ciekły po moich policzkach, ona tez płakała. W końcu pociąg ruszył i już po chwili przyjaciółka zniknęła mi z oczu… Usiadłam na swoim miejscu i wyciągnęłam telefon. Napisałam jej SMS’a z podziękowaniami za cudowny dzień. To był najlepszy dzień w moim życiu. Długo będę go pamiętać. A pomyśleć, ze jeszcze dziesięć godzin temu byłam przerażona możliwością spotkania i tego, że jej się nie spodobam. Ale to wszystko były tylko Głupie obawy. Moja przyjaciółka z Internetu nadal była moja przyjaciółką, tyle, że już w realnym świecie. I myśl o tym poprawiła mi humor. Zaczęłam przypominać sobie dzisiejszy dzień. Chodzenie po sklepach, jazdę windą, wizytę w ZOO. To wszystko na długo zapadnie w mojej pamięci. Nie miałam powodu do obaw co do tego spotkania. Było świetnie! Cóż, jak to mówią, nie taki diabeł straszny jak go malują.


Tekst B

Zima udekorowana czerwienią rumieńców.

STYCZEŃ 2008 roku

Siedziałam wtedy w pokoju. Pamiętam, jak przeżywałam nieudaną miłość. Ciągle powtarzałam sobie, że jestem do niczego. Pamiętam to doskonale. I manię na odchudzanie też pamiętam, taki wielki, ogromniasty „bum”. Ale to tak na marginesie.
Było już późno, chociaż godziny dokładnie nie pamiętam. Komputer mulił się niemiłosiernie. Jeszcze ten stary, dziesięcioletni. Nie sprzęt, który brat kupił w wakacje.
„Nieznajomy przesyła wiadomość”. Spojrzałam ciekawsko w prawy róg, w którym migotała biała informacja. Otworzyłam.
Zaczęło się dziwnie, bo zapytałeś: „Czy my się znamy? Jesteś zapisana u mnie na liście: Ultrafioletowa”. Moja odpowiedź, dokładnie nie pamiętam, ale była sucha, zdystansowana. Szybko doszłam kim jesteś, a już następnego dnia nasze rozmowy ruszyły pełną parą.
Cóż może oznaczać stwierdzenie „pełną parą”. To proste – słuchaliśmy muzyki w tym samym czasie. Wymienialiśmy się utworami, książkami, pisaliśmy. I chociaż ciągle utwierdzeni w przekonaniu, że to nie wytrwa – trwaliśmy, czekając na siebie. Myślę, że gdybyśmy mieszkali bliżej siebie, bylibyśmy razem szybciej. Może i trwalej.
Doszliśmy z tym wszystkim do kwietnia. Miesiąc ten był burzliwy i przysporzył mi wiele problemów. Szczególnie ze sobą. Doskonale pamiętam jak wtedy sprawdzałam twoje zachowanie, próbowałam jakoś po swojemu wszystko zaszyć. I… ukradłam nam najlepsze chwile. Rzuciłam naszą przyjaźń, rozmowy. Napisałeś, że kochasz. Ja coś czułam, ale nie przez Internet, nie w takiej sytuacji, nie kiedy dzielą nas setki kilometrów. Później poznałeś dziewczynę, pomagałam ci, bo chciałam, żebyś z nią był. Ucieszyłam się, gdy napisałeś, że wreszcie jesteście parą. Kamień spadł mi z serca, chociaż troszeczkę też nie było lekko. Nasze drogi się rozeszły. Ja znalazłam kogoś u siebie. Ty na nasze spotkanie chciałeś zabrać swojego Kota, a ja… ja wywinęłam się z tego jak najlepiej umiałam.
Jakie to dziwne, że jeszcze przez jakiś czas po naszym „definitywnym” zerwaniu trzymałam twój numer, jakby w obawie, że możesz odejść naprawdę. Takie bezmyślne wierzenie, że zanim człowiek nie wyrzuci to nadal wszystko zostanie po staremu. Ale, sam wiesz, po jakimś czasie mój świat wróciło na należytej formy, zregenerował się.

GRUDZIEŃ 2008 roku

Tego nie zapomnę. W grudniu napisałeś ponownie. Nasze rozmowy pierwszy raz wróciły prawie do normy. Cieszyłam się z tego, dużo to dla mnie znaczyło. I… teraz, kiedy uczucia powróciły nie bałam się powiedzieć, że kocham. Teraz chciałam, żeby się nie skończyło. Było miło, pamiętam to bardzo dobrze. Takiego kogoś jak ty, nie spotyka się codziennie. A u mnie, czyli czterysta kilometrów dalej, nie ma takich facetów. Zauroczyłam się.
Może to dziwne, ale to „coś” pogłębiało się z każdym telefonem. Pisaliśmy nasze niezapomniane esemesy, wymienialiśmy się myślami przez gadu, gadaliśmy przez komunikatory. Wszystko było takie proste. I mi pasowało. Mogłam się otworzyć, być wreszcie „tą, której facet nie patrzy na wygląd, tylko na wnętrze”. Wierzyłam, że jesteś, że jesteśmy i pracujemy nad przyszłością. Wiara podobno czyni cuda, ale czy to prawda? Nie wiem.

LUTY 2009 roku

Jakie to szczęście, że mam babcię w Częstochowie. Nawet teraz, kiedy o tym myślę, mrowi mnie miło w środku. Wstrzymuję oddech. Babcine miasto jest naprawdę przepiękne. Uwielbiam spacerować po Ostatnim groszu, po alejach. Pochodzę ze wsi, dlatego tak zauroczyłam się Częstochową. Można jeszcze do tego dodać, że właśnie z tym miejscem jestem związana od dziecka. Od piątego roku życia udaję się tam na ferie, wakacje i inne święta.
Miałeś przyjechać o trzynastej. Umówiliśmy się właśnie tutaj, bo było najbliżej. Do ciebie tylko siedemdziesiąt dziewięć kilometrów. Czułam, że… „jakoś tak do siebie bliżej nam”. Jeszcze tylko z Równoległej w tramwaj, wysiadka na rondzie Mickiewicza i z buta na PKP Stradom.
Peron wyglądał dość ponuro. Wszędzie leżał śnieg. W większości już rzadki, okropny, ale nadal śnieg. I ja w adidasach, zostałam w pełni zaskoczona przez naturę. Zupełnie zapomniałam, że ze wschodu wyruszam na południe. Gdyby u mnie nie było prawie jak wiosną, wzięłabym na pewno buty zimowe. Ale to i tak nie zaprzątało mojej głowy. Najważniejsze tylko to, że byłam tutaj i czekałam na ciebie.
Uśmiechnięty stałeś kilka metrów ode mnie. Zdziwiona podeszłam. Zauroczona podeszłam. Łzy w oczach, wzruszenie. Dokładnie zbadałam dłonią twą twarz. Miękka skóra. Rumieńce… nawet nie wiedziałam czy wywołane moją obecnością, czy po prostu z zimna. Poczochrane włosy, ciemne, krótkie. I oczy, brązowe, głębokie, wielkie. Rozśmieszyło mnie nawet trochę to, że w ostatniej chwili zakładałeś kurtkę. Nie, tego dnia nigdy nie pozwolę sobie wydrzeć. Nawet teraz często mi się zdarza, że kiedy dotykam własnego policzka, ust, przypominasz mi się ty. Z tymi wszystkimi zboczeniami na temat dotyku i jego mocy…
Przytuliłam. Tak… za cały rok. Tyle czasu minęło i po tym wszystkim, po tych wszystkich pisaninach, dzwonieniu, mogłam wreszcie cię zobaczyć. Uśmiechnąłeś się do mnie tak pokrzepiająco. Em, mój ukochany, nienaruszalny, prawie Bóg. Mój Em, którego teraz mogłam mieć przy sobie, a przez pięć godzin na wyłączność… tylko dla siebie. Muśnięcie wargami twojego policzka. Rumieniec na mojej twarzy.
- Ula… - szepnąłeś mi na ucho, kiedy staliśmy tak przez chwilę. – Moja Ula.
Pierwszy raz nawet polubiłam swoje imię. Szczególnie, jeśli wypływało z twoich ust. Nawet coś mnie tknęło i pomyślałam, że mogłoby tak zostać na zawsze. Wiesz przecież jaką jestem romantyczką. Można mnie łatwo przekupić słowami, a szczególnie gdy wypowiada je ktoś tak miękko i lekko.
- To gdzie idziemy? Prowadź. Zdaję się tylko na ciebie. – Złapałeś mnie za rękę. Nie zabrałam jej.
- Nie wiem, bo nie znam Częstochowy. – Spojrzałam na ciebie z ukosa, a ty roześmiałeś się. Stwierdziliśmy, że pójdziemy przed siebie. Dobrze, że w ogóle razem.
Przywiało nas do kina. Wielka sala, niebieskie fotele. Moja głowa na twoim ramieniu. „Polowanie na Misia 2”, reklamy, na których cały czas się śmiałam. Nasze dogadywani na temat Niemców, których oboje nie lubiliśmy. Ktoś z boku mógłby powiedzieć… nietolerancyjni. Ale czy to coś zmienia?
Nikt nigdy tak na mnie nie patrzył. Moje serce biło mocno, elegancko, pierwszy raz tak jak bić powinno. Chociaż wiedziałam, że to może nigdy więcej się nie zdarzyć to czułam, że jestem szczęśliwa tu i teraz. Że jestem szczęśliwa z tobą. Właściwie dużo rozmawialiśmy. Szczególnie naśmiewając się z bajki.
Powiedziałeś: „Kocham Cię”. Mnie zamurowało. Siedziałam jak wryta, uśmiechnięta. Bawiłeś się moją ręką, pasowało mi to. Czułam twój oddech na szyi, było mi tak przyjemnie. Odwróciłam się w twoją stronę i szepnęłam na ucho, że ja też. Na początku nie zrozumiałeś, roześmiałam się. Powiedziałam głośniej, pewniej, lżej. Złapałeś mnie raz jeszcze za rękę.
McDonald's też zaliczyliśmy. Czułam mrowienie, kiedy idąc obok mogłam widzieć te wszystkie zazdrosne spojrzenia. W głębi serca chciałam, żeby tak już zostało. Ja wzięłam tylko napój, ty zestaw. Przecież nie jadłeś śniadania. Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Na początku przyglądałam się brązowemu wystrojowi wnętrza, patrzyłam ukradkiem na telewizor po lewej lub odwracałam głowę, żeby zobaczyć co właśnie leci u maluchów. Twoje oczy spoczywały na mnie.
- Ty, patrz! Ulka, akwarium! – Powędrowałam za twoim wzrokiem i roześmiałam się.
- Uważaj, bo się zakochasz.
- Nie zakocham, kobieta jest tylko jedna. – Poczerwieniałam i zaczęłam drżeć.
- Zimno ci? Bluzę chcesz? – Kiwnęłam głową przecząco. – Wiesz co? Chciałbym mieszkać w Częstochowie lub innym, większym mieście. U mnie nawet tramwajów nie ma. A kino też jakieś obleśne. Gdybym mieszkał, na przykład, tutaj to moglibyśmy się częściej spotykać. Może i ty częściej byś przyjeżdżała?
- Może, ale wiesz, że to tylko marzenia.
- A co z liceum tutaj?
- Wiesz co? Ja bym nie wytrzymała z babką pod jednym dachem dłużej niż przez ferie albo wakacje. Ona jest straszna. – Pokiwałeś głową ze zrozumieniem. – Straszna – powtórzyłam ciszej.
- Pewnie podobnie jak moja matka. Ojciec jest spoko, ma małą knajpkę sławną na całe miasto, ale matka… Ona za wszystko się czepia. Nie można z nią normalnie pogadać. A jeśli już nawet się nie czepia to siedzi ciągle w pracy.
- Mój biedny, potrzeba ci w takim razie kobiety!
- Będziesz moją kobietą?
- Będę zawsze i wszędzie. – Patrzyliśmy sobie w oczy. Wreszcie mieliśmy siebie. Trzymałeś dłoń na mojej dłoni. Nasze uśmiechy łączyły się, spojrzenia splatały.
Wracając na dworzec śpiewaliśmy piosenkę z bajki. Trzymałeś mnie za rękę. Mało mówiliśmy, tylko ściskałam twoją dłoń. To miało znaczyć: „Nie chcę, żebyś odjeżdżał”. Obiecałeś, że przyjedziesz. Uwierzyłam. Słuchaliśmy Happysadu, wszystko było dobrze. I patrzyłeś na mnie tak. I tuliłam się do ciebie, i kręciłeś mną, bo prosiłam.
Kiedy mówiłam, że będę wiązać się dopiero po trzydziestce, przytakiwałeś, odpowiadałeś: „Poczekam, Uluś, poczekam”. I odjechałeś. Płakałam. Moje serce darło się w niebogłosy. Machałam, kiedy odjeżdżałeś. Tak jak w tych łzawych filmach, tych których oglądać nie lubię.
Poczekałam aż pociąg zginie, aż wreszcie nie będę mogła go zobaczyć. I przypomniała mi się nawet piosenka, bodajże grupy Całe góry barwników „Ta ostatnia niedziela”. Jakie to śmieszne, że spotkaliśmy się właśnie w… niedzielę.

*

Cztery dni później napisałeś, że masz kogoś u siebie. Przeprosiłeś, że zabierałeś mi czas. A ja? Ja tylko wyzwałam cię, zakończyłam znajomość. I… wyłączyłam. Zamknęłam się w sobie. To dziwne. Nie mogłam uwierzyć, że człowiek przez rok rozmawiał z drugim człowiekiem i nie wiedział o nim najważniejszych rzeczy. Bo fakt, że on był zajęty, jak na razie, był dla mnie faktem najważniejszym. Myślałam o tym w różnych kontekstach, ponieważ, tak na dobrą sprawę, lubię analizować niektóre sytuację. Tę analizowałam chętnie, a nie z czystej ciekawości. Dopadło mnie przez to takie… niedopasowanie. Wiedziałam, że nic nie będzie naprawdę. W moim życiu, nigdy nie było prawdy. Co roku miałam jakieś odloty w krainę zapomnienia, które wywoływane były przez chorobę rodzicielki. Co roku musiałam przybierać skorupę i jeszcze trudniej było mi sobie z tym poradzić, bo musiałam zdjąć przy nim pancerz. I zdjęłam, pozbyłam się skóry, a przy tym dostałam wielkiego kopa w tyłek. Pamiętam, jak ojciec często mi powtarzał: „Jeśli masz dobre serce, musisz mieć też twardą dupę”. Szkoda, że o tym zapomniałam. I, chociaż czasu cofnąć nie mogę, chciałabym wrócić rok wstecz i zakończyć rozmowę zanim w ogóle się rozpoczęła.

TERAZ

Siedzę w pustym domu. Zima nadal trwa. Zerkam na twój opis, milczy. Nic już nie będzie takie samo, a i moje postępowanie się zmieniło. Przyjaciel wczoraj powiedział, że jak się przejechałam to już następnym razem będę uważać. Może i będę. Jakoś wszystko mi uciekło, wiesz? A najśmieszniejsze jest to, że nawet nie mogę przejść korytarzem do łazienki, bo zawsze, na tym najkrótszym odcinku, toczyliśmy telefoniczne debaty.



Pojedynek zostanie zakończony 10 kwietnia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rieen dnia Pią 21:05, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Liz




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:23, 27 Mar 2009    Temat postu:

Temat naprawdę ciekawy. Wreszcie się doczekałam ;)

- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)


Pomysł:
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Styl:
Tekst A: 1,5
Tekst B: 3,5

Realizacja tematu:
Tekst A: 0,5
Tekst B: 0,5

Ogólne wrażenie:
Tekst A: 1
Tekst B: 3

Oba zakończenia były dosyć przewidywalne, ale z drugiej strony, w takim temacie trudno byłoby wymyślić jakieś naprawdę zaskakujące. Przy czym tekst tekst A przypominał mi trochę szkole wypracowanie. Takie szablonowe. Z ładną budową, średnim stylem i ze szczęśliwym zakończeniem.
Tekst B bardziej mi się spodobał, bo był bardziej... twórczy. Napisany przede wszystkim o wiele lepszym (przynajmniej w moim odczuciu) stylem i z bogatszym słownictwem. Z ciekawą budową i rodzajem narracji, który po prostu uwielbiam. Był o wiele bardziej... uczuciowy i nawet odrobinę mnie poruszył.

Podsumowanie:
Tekst A: 5
Tekst B: 10

Gratuluję obu dziewczynom, bo napisały naprawdę dobre prace. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony, bo uważam, że oceniłam uczciwie.

Czy tylko ja domyślam się (ba, jestem prawie pewna!) czyja praca jest czyja?
Zaznaczam, że w żadnym stopniu się tym nie sugerowałam przy ocenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:15, 27 Mar 2009    Temat postu:

Pomysł
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Daję jeden więcej dla Tekstu B, bo chociaż oba pomysły na opowiadania były dobre, to Tekst B miał do tego pomysł na zorganizowanie tego wszystkiego (tzn. mam na myśli nagłówki z datami).

Styl
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Tu już nie ma tak lekko. W Tekście A częściej natrafiałam na drobne błędy, poza tym dialogi wydawały mi się tutaj jakieś takie... sztuczne. Rozumiem, że przy takich spotkaniach nie od razu wszystko toczy się zupełnie naturalnie, ale jeżeli obie dziewczyny po chwili już czuły się ze sobą swobodnie, to i dialogi powinny stać się naturalniejsze, podczas gdy w moim odczuciu tak nie było.
Tekst B miał lżejszy, dużo przyjemniejszy styl. Kropka.

Realizacja tematu
Tekst A: 0.5
Tekst B: 0.5

Zrealizowano.

Ogólne wrażenia
Tekst A: 2
Tekst B: 2

Remis, bo trudno mi stwierdzić. Jestem romantyczką, Tekst B miał lżejszy styl i chyba jakoś bardziej mi się podobał, więc powinnam dać mu ciut więcej... ale jednak jakoś Tekst A wprawił mnie w wesoły nastrój i natchnął optymizmem oraz pozytywną energią, co jednak daje mu trochę plusów. Zatem remis tutaj.

Podliczenie
Tekst A: 6.5
Tekst B: 8.5

Przede wszystkim jednak, oprócz gratulacji dla obu pań, chcę Wam podziękować! :* Dzięki Wam natchnęło mnie, aby napisać coś bardzo podobnego, chociaż (chyba, bo nie mam porównania Waszych tekstów z Waszymi prywatnymi życiami) coś bardziej osobistego! :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Rudzia




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:32, 28 Mar 2009    Temat postu:

- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)

Pomysł:
A: 2,5
B: 2,5

Oba pomysły moim zdaniem na równi.
W pierwszym tylko początek - wyjazd na spontanie, nie zaplanowany. Akcja w sklepie - pomyślałam wtedy, że może w rzeczywistości ten chłopak okaże się "przyjaciółką" z neta, a Anita, tą która pomagała mu udawać, bo on się zakochał. Ale się pomyliłam.
W drugim początek i koniec - ciekawy pomysł aby rozwinąć akcje ogólnie, końcówka smutna.

Styl:
A: 2
B: 3

W pierwszym mam wrażenie, że za szybko poszło, później taki standard ich spotkania, nie urzekło mnie w końcówce. Ogólnie styl dobry, lekki i przyjemny. Troszkę literówek.
W drugim zdarzyło się powtórzenie, ale ogólnie styl troszkę bardziej przypadł mi do gustu. Szczególnie przygnębiająca końcówka. Opisane w pełni były uczucia, bardziej jakby pamiętnikowo, mogłam wyczuć ból, cierpienie, przygnębienie oraz żal. W drugim nie spodobało mi się używanie sformułowań wobec nastolatki per kobieta. Dla mnie to było troszkę sztuczne, ale to już kwestia indywidualna/gustu ;)

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

Ogólne wrażenie:
A: 1,5
B: 2,5

Drugi tekst bardziej przypadł mi do gustu. Oba dobre, ale to drugi mnie urzekł.

Podsumowanie:
A: 6,5
B: 8,5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudzia dnia Sob 8:34, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
~res




Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:56, 28 Mar 2009    Temat postu:

Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)


Dobra PeGie, zmieniam system XD

Pomysł
A:2,5
B:2,5
Oba były raczej oklepane. Jedna osoba przyjeżdża do drugiej. W obu tekstach jada pociagami. Tu i tu udany dzień. Tak zwyczajnie spodziewane, że aż szok.

Ogólne wrażenie:
A:1
B:3

Dlaczego? Za styl, za mniejsza bezpośredniośc. Tekst drugi udezrył we mnie, jak wpis z dziennika sprzed kilku(nastu) lat. Poza tym w tekście A śmieszyła mnie nieco postać brata, jakoś nie szczególnie wyszedł autorce.

Styl
A:1
B:4

Styl w tekście A był taki sprawdzianowy, ajkby ktos dostał temat pracy pisemnej o spotkaniu z nienaną wczesniej w realu osoba. Tekst B był bardziej dojrzały pod względem stonowania. Taki melancholijny, można by rzecz. Urzekł mnie tym swoim szczęściem przez łzy.

Realizacja tematu:
A:0,5
B:0,5

Zrealizowano.

SUMA:
A:5
B:10

Wiem, że mam zła kolejność, ale nie zauważyła, ze zaczęłam pisać w złym miejscu, ale to nic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Neja




Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:40, 28 Mar 2009    Temat postu:

Pomysł:
A - 2
B - 3

W B bardziej rozwinięty.

Styl:
A - 1,5
B - 3,5

Tekst A miał ciekawy początek, ale potem wszystko toczyło się zbyt monotonnie. Ogólnie napisany dobrze, ale w bardzo prosty sposób. Lizzy wspomniała o szkolnym wypracowaniu, ja też miałam takie odczucie.
Tekst B był bardziej wiarygodny, osobisty. Autorka zręcznie przeprowadziła wątek znajomości od początku do końca, poza tym podoba mi się, że bohaterka mówi wprost do tego chłopaka.

Realizacja tematu:
A - 0,5
B - 0,5

Ogólne wrażenie:
A - 1,5
B - 2,5

Tekst A ma w sobie optymizm i naprawdę nie jest zły, ale czegoś mu brakuje. B bardziej do mnie przemawia.

Podsumowanie:
A - 5,5
B - 9,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:44, 31 Mar 2009    Temat postu:

Trochę mi trudno było oceniać, jako że oba teksty to dwa różne style i dwa całkiem różne pomysły: przyjaźń i miłość.

Pomysł:
A. 2
Tu było to czego się właśnie spodziewałam. Najpierw strach, potem dobra zabawa, odjazd i oczywiście dalsza przyjaźń.
B. 3
Tego na pewno spodziewałam się w mniejszym stopniu. Zwłaszcza, że nie było happy endu (hurra!).

Styl:
A. 2
B. 3
Właściwie to w tekście A od czasu do czasu nieco mi zgrzytało. A to nieco drętwo, a to powtórzenie, a to coś jeszcze. Tekst B był płynny i lekki.

Realizacja tematu:
A. 0,5
B. 0,5

Nie mam zażaleń.

Ogólne wrażenie:

A. 1,5
B. 2,5

Właściwie to tekst A tez mi się podobał, jednak o zestawieniu tekstem B wypadł nieco słabiej. Zwłaszcza, że tekst A był dość schematyczny.

Razem:
A. 6
B. 9

Wybaczcie, że tak krótko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Michalina dnia Śro 14:49, 01 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Liz




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 960
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:53, 01 Kwi 2009    Temat postu:

Miśka, w podliczeniu powinno być razem 15 ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:50, 01 Kwi 2009    Temat postu:

yyy, rzeczywiście^^ nie ma to jak być geniuszem matematycznym :P
dzięki, Lizz, już poprawiłam :)):*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Bulbulcia




Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Baker Street 221b
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:03, 09 Kwi 2009    Temat postu:

Temat bardzo ciekawy, jednak trzeba się tu było wykazać wyjątkową pomysłowością, jeżeli miało się chrapkę na wykroczenie poza schematy.

1.Pomysł:
A-2
B-3
W obu przypadkach pomysł dość oklepany. Liczyłam na coś bardziej... oryginalnego? Zaskakującego? Jednak tekst B pod tym kontem był bardziej zróżnicowany. Bardziej realny.

2.Styl:
A-2
B-3
A tekście A było dużo błędów, poza tym jest przewidywalny. Tekst B jest o wiele lepszy. Błędów niewiele, tekst pisany a'la pamiętnik, co oddaje "klimat". Do tego bezpośredni zwrot do czytelnika... Podoba mi się.

3.Realizacja tematu:
A-0.5
B-0.5

4.Ogólne wrażenie:
A-1
B-3
Oba teksty są dobre, ale na różny sposób: jeżeli chce się napisać coś na PF, to coś w rodzaju tekstu B jest dobrym pomysłem. Jeżeli nauczycielka z polskiego kazała napisać przykładowe wypracowanie dla potomnych, to pasuje tu tylko i wyłącznie A. Nie przepadam za szkołą, więc sory Winetu.
Trochę bardziej poważnie: tekst A jest po prostu niedopracowany. Pamiętam (jeszcze z czasów, kiedy nałogowo pisałam), że aby tekst był dobry, trzeba go popieścić, pobawić się z nim w kotka i myszkę, poprawiać go, wyłapywać swoje błędy. No. Brakuje mi tutaj tego.

SóMóJoNc:
A-5.5
B-9.5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Rieen




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ruda Śląska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:32, 13 Kwi 2009    Temat postu:

Tekst A: 40

Tekst B: 65

Zwycięzcą jest: Minka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin